----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

22 czerwca 2023

Udostępnij znajomym:

PO FENOMENALNYCH WYSTĘPACH W TURCJI I HONGKONGU
CZTERY MECZE I CZTERY ZWYCIĘSTWA W PIERWSZYM TURNIEJU W TURECKIEJ ANTALYI

W rywalizacji siatkarek w Lidze Narodów bierze udział 16 najlepszych reprezentacji naszego globu. Oprócz Polek grają również zespoły narodowe z Europy: Serbia, Włochy, Turcja, Holandia, Niemcy, Bułgaria i Chorwacja. Amerykę reprezentują drużyny: USA, Kanady, Brazylii i Dominikany. Kontynent Azjatycki to ekipy z Chin, Japonii, Tajlandii i Korei Południowej.

1. TURNIEJ W TURCJI

W pierwszym turnieju w Antalyi nasze siatkarki rywalizowały z drużynami Kanady, Włoch, Tajlandii oraz Serbii.

W pierwszym meczu z nieobliczalnymi Kanadyjkami Polki potrzebowały rozegrać aż pięć setów, aby rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść. Całe spotkanie trwało ponad dwie godziny i było niezwykle zacięte. O zwycięstwie Biało-Czerwonych w tym spotkaniu zadecydowała świetna gra w tie-breaku Martyny Czyrniańskiej. Nasza przyjmująca rozegrała świetną partię i poprowadziła zespół do pierwszej wygranej 3-2 w setach.

W drugim meczu nasza reprezentacja stanęła przed nie lada wyzwaniem, gdyż rywalkami były obrończynie tytułu – Włoszki. Nasze panie, po rozegraniu kapitalnego spotkania, sprawiły dużą niespodziankę i pokonały faworyzowaną drużynę Italii 3-1. Na pewno dużą zasługę, oprócz zawodniczek, miał włoski trener Polek – Stefano Lavarini, który znając mocne i słabe strony siatkarek z Półwyspu Apenińskiego, dobrze przygotował swój team do tego boju.

Kolejny mecz z Tajkami może nie do końca był „spacerkiem”, ale nasze zawodniczki wygrały go dosyć łatwo i szybko. Zwycięstwo 3-0 w setach zajęło Polkom niespełna 75 minut.

Największym wyzwaniem dla naszych kadrowiczek było ostatnie spotkanie w Turcji, w którym przyszło się mierzyć z aktualnymi mistrzyniami świata – Serbkami. O dziwo ku wielkiemu zaskoczeniu ekipa z Bałkanów nie sprawiła naszym wielu problemów. Serbki przegrały z Polkami równie łatwo, co Tajki. Biało–Czerwone ponownie rozegrały świetne spotkanie, przy czym pomocną dłoń podały Serbki. Po prostu niewiele przypominały ekipę, która jeszcze nie tak dawno odbierała złote medale za zdobycie mistrzostwa świata.

Cztery mecze, cztery zwycięstwa i 11 punktów, co przełożyło się na pierwsze miejsce w tabeli Ligi Narodów.

Po powrocie do kraju siatkarki dostały tylko kilka dni wolnego. Potem odbyło się wspólne krótkie zgrupowanie z kadrą męską w Spale i wylot do Hongkongu.

W drugim turnieju w Azji rywalkami Polek były reprezentacje Dominikany, Turcji, Holandii i Chin. W drużynie doszło do jednej zmiany, kontuzjowaną Kamilę Witkowską zastąpiła 19-letnia Dominika Pierzchała.

W pierwszym meczu z zespołem Dominikany, Polki triumfowały 3-1 w setach. Było to jednak bardzo zacięte spotkanie, a na wygraną trzeba było trochę popracować. Siatkarki z Karaibów zawiesiły naszym dosyć wysoko poprzeczkę i mecz nie zawsze układał się po ich myśli.

Początek meczu należał do Dominikanek i dopiero po dobrych akcjach w ataku Olivii Różański i Agnieszki Korneluk, Polki wyszły na prowadzenie. Bardzo dobrze zaczął funkcjonować schemat blok - obrona i nasze siatkarki wyszły na prowadzenie pięciopunktowe 17-12 i już nie dały sobie odebrać pierwszego seta.

Set drugi był chyba najbardziej emocjonujący, gdzie obie drużyny miały piłki setowe. Ale to Polki dzięki kapitalnej grze Martyny Łukasik i Magdy Stysiak w ataku oraz bloku Magdy Jurczyk cieszyły się ze zwycięstwa 30-28.

Trzecia partia miała podobny przebieg co druga, ale tym razem większe szczęście dopisało rywalkom i Dominikanki zmniejszyły prowadzenie Polek na 2-1 w setach. Ten przegrany set tylko dodał naszym siatkarkom więcej mocy i energii, bo czwartego grały bardzo pewnie od samego początku. Stysiak była w ataku nie do zatrzymania i zdobyła całym meczu 28 punktów. Dzielnie wspierały ją Korneluk i Jurczyk. Doskonale funkcjonował blok. Polki wygrały czwartego seta 25-17 i całe spotkanie 3-1.

Drugie spotkanie z faworyzowanymi Turczynkami to fenomenalna gra podopiecznych Lavariniego, które wygrały mecz nie tracąc nawet jednego seta 3-0.

Turczynki były przez ostatnie lata dla naszej reprezentacji przeszkodą nie do przejścia. Dziesięć spotkań i dziesięć porażek.

Ostatni raz nasze panie cieszyły się ze zwycięstwa nad tym rywalem w towarzyskim meczu rozegranym w 2015 roku.

W tym spotkaniu, w Hongkongu, w grze Polek funkcjonowało wszystko. Atak, blok, przyjęcia i gra w obronie. A także, co wcale nie było do tej pory aż tak widoczne, asy serwisowe. W tej ostatniej kategorii popisywała się szczególnie Agnieszka Korneluk. Cały zespół po zwycięstwie 3- 0 (25-22, 25-20, 30-28) zasłużył na wielkie uznanie.

Po tym triumfie nad renomowanym teamem tureckim, przyszedł mecz z Holandią. I tu, ku zaskoczeniu, czekał na nasze siatkarki zimny prysznic. Polki wygrały do tej pory wszystkie swoje mecze natomiast Holenderki wszystkie… przegrały.

Mało tego, w dotychczasowych spotkaniach potrafiły urwać rywalkom zaledwie cztery sety. Nasze zawodniczki były więc w tym starciu zdecydowanym faworytem, ale niestety tym razem uległy. Czy powodem porażki było zbytnie rozluźnienie, czy fakt, że Holenderki rozegrały swój najlepszy mecz Lidze Narodów, to już teraz nie ma znaczenia. Szwankowało w tym spotkaniu wszystko. Atak, blok, przyjęcie czy zagrywka, które w dotychczasowych spotkaniach funkcjonowały bardzo dobrze, tym razem zawiodły na całej linii.

Ostatni mecz w turnieju z niezwyciężonymi do tej pory Chinkami miał dać odpowiedź na pytanie: czy mecz z Holandią to tylko wypadek przy pracy czy niestety spadek formy? Już teraz, po meczu z Azjatkami, możemy śmiało uznać, że Polki są nadal w świetnej dyspozycji, a porażka z Holenderkami to tylko chwilowa dekoncentracja.

Ponownie w ataku błyszczała gwiazda Magdy Stysiak, a w bloku Agnieszka Korneluk. Sprytnymi zagraniami imponowała Olivia Różańska. Przewaga Polek z minuty na minutę rosła, a zdenerwowane Chinki zaczęły popełniać proste błędy. Pod koniec drugiego seta zrobiło się trochę nerwowo, lecz skuteczny atak niezawodnej Magdaleny Stysiak pozwolił zamknąć seta.

W trzecim secie siatkarki z Azji jeszcze próbowały nawiązać walkę, ale w tym dniu Polki były nie do pokonania i zamknęły spotkanie po ataku Różańskiej. Polska wygrała z Chinami, po pięknym meczu, 3-0 (25-20, 25-23, 25-22) i z siedmioma zwycięstwami i tylko jedną porażką przewodzi Lidze Narodów.

Następny turniej niebawem w Korei Płd. Rywalkami tym razem będą Stany Zjednoczone, Niemcy, Bułgaria i Korea Płd.

44

Do fazy play-off awansuje siedem najlepszych drużyn plus gospodynie Amerykanki. Runda pucharowa rozpocznie się 12 lipca w Arlington.

Na razie poza turniejem finałowym są ekipy Serbii, Kanady, Dominikany, Holandii, Tajlandii, Chorwacji, Bułgarii i Korei Południowej

Skład najlepszej obecnie reprezentacji naszego globu:

Rozgrywające: Julia Nowicka, Katarzyna Wenerska
Środkowe: Magdalena Jurczyk, Agnieszka Korneluk, Joanna Pacek, Domonika Pierzchała
Przyjmujące: Martyna Czyrniańska, Martyna Łukasik, Monika Fedusio, Olivia Różański
Atakujące: Magdalena Stysiak, Monika Gałkowska
Libero: Maria Stenzel, Aleksandra Szczygłowska

PIŁKA: NOŻNA ELIMINACJE DO MISTRZOSTW EUROPY

KTO JEST ODPOWIEDZIALNY ZA KATASTROFĘ W MOŁDAWII?
MOŁDAWIA-POLSKA 3:2
SZOK, NIEDOWIERZANIE, GNIEW I TOTALNY BLAMAŻ

W meczu, w którym rywalizowały 23. drużyna w rankingu FIFA z zespołem plasującym się na odległym 171. miejscu, łatwo było wskazać faworyta.

Tym bardziej, że reprezentacja Polski pokonała ostatnio renomowaną kadrę Niemiec 1-0, natomiast zespół Mołdawii z 40 ostatnich meczów eliminacyjnych do Mistrzostw Świata czy Europy wygrał tylko raz.

Mołdawia w rankingu jest nawet niżej niż nic nie znaczące w światowej piłce zespoły Tahiti, Sudanu Płd., Vanuatu, Fidżi czy Santa Lucia. Jedynym jako tako znanym zawodnikiem jest grający w lidze izraelskiej 24-letni napastnik Ion Nicolaescu. Kadra Polski naszpikowana zawodnikami z czołowych klubów europejskich takich jak: Barcelona, Juventus, Napoli, Arsenal była w tym starciu zdecydowanym faworytem i inny wynik niż zwycięstwo, w ogóle nie był brany pod uwagę. Eksperci przed meczem dywagowali raczej tylko o jego rozmiarach. A jednak… ale po kolei

PIERWSZA POŁOWA POLSKA-MOŁDAWIA 2:0

Mecz rozpoczął się zgodnie z prognozami, od falowych ataków reprezentacji Polski. Nasi piłkarze od pierwszych minut narzucili swoje warunki gry i całkowicie zdominowali bezradnych w tym fragmencie meczu gospodarzy. Na efekty długo nie trzeba było czekać. Po składnej akcji Lewandowski – Milik, ten ostatni wpakował po raz pierwszy piłkę do mołdawskiej bramki.

Polacy ani przez moment nie dali Mołdawianom szansy na stworzenie choćby minimalnego zagrożenia pod bramką Szczęsnego. Nasz golkiper mógł nieco odpocząć po bardzo „pracowitym” meczu z Niemcami, gdzie często i skutecznie ratował korzystny dla nas wynik. Komentatorzy nie mogli się nachwalić naszego zespołu za kulturę i jakość gry, za zgranie, finezję oraz kreatywność. Rezultatem wydarzeń na boisku, była druga bramka, której strzelcem w 34. minucie był Robert Lewandowski. Snajpera z Barcelony obsłużył ładnym podaniem Milik, który zrewanżował się za asystę przy pierwszym golu. Obaj piłkarze mieli jeszcze okazję do podwyższenia rezultatu pod koniec pierwszej połowy, ale niestety się nie udało. Szczególnie szkoda sytuacji, kiedy Lewandowski przestrzelił z bardzo dogodnej pozycji. Prawdopodobnie ta bramka do szatni załatwiłaby sprawę meczu na dobre. A tak, Mołdawia schodziła do szatni na przerwę z wynikiem tylko 0-2 i był to najniższy wymiar kary.

DRUGA POŁOWA MOŁDAWIA-POLSKA 3:0 

TOMASZ HAJTO „NAJWIĘKSZY BLAMAŻ W HISTORII POLSKIEJ PIŁKI”

Nie sposób nie zgodzić się z Tomaszem Hajto, który w pomeczowych wypowiedziach bardzo przytomnie skomentował podróż naszej reprezentacji w drugiej połowie. Podróż z nieba na samo dno piekła.

W drugiej części meczu nie widzieliśmy już tego zaangażowania z pierwszej połowy. Do głosu natomiast dochodziła coraz częściej arogancja, nonszalancja i brak charakteru. Jedyną szansą dla Mołdawian były błędy Polaków. Ale nasi piłkarze poszli jeszcze dalej i zaczęli konstruować akcje, po których Mołdawia strzelała bramki. Dowody? Służę uprzejmie:

  • 48. minuta: Zieliński nie stracił piłki, to była asysta, którą Nicolaescu zamienił na bramkę 1 -2
  • 62. minuta: Nicolaescu strzela ponownie do polskiej bramki, przy zerowej reakcji polskich obrońców. Na szczęście dla Polaków sędzia dopatrzył się faulu, którego nie było i bramki nie uznał
  • 80. minuta: Nicolaescu show ciąg dalszy! Tym razem przy golu mołdawskiego napastnika asystę należy zapisać dla Tomasza Kędziory. Polak zgrał piłkę Mołdawskiemu napastnikowi pod nogi, a ten ruszył na bramkę i strzałem w dalszy róg pokonał Szczęsnego na 2-2
  • 86. minuta: Kompromitacji ciąg dalszy – kuriozalny trzeci gol dla Mołdawii. Szczęsny niepewnie wychodzi do dośrodkowania. Piłkę przejmuje Cojocari i wrzuca w pole karne. Babohlo pięknym strzałem głową umieszcza piłkę w polskiej bramce. Asystowali biernie się przyglądając obrońcy pod wodzą Jana Bednarka oraz Szczęsny, który nie zdążył wrócić . 3 – 2 wygrana Mołdawii stała się faktem.

Reakcja kibiców reprezentacji Polski po meczu w Kiszyniowie była wyjątkowo dosadna i pełna goryczy. Schodzących ze spuszczonymi głowami piłkarzy, kibice żegnali gwizdami i słowami, których raczej trudno byłoby odszukać w słownikach języka polskiego. Tym razem nasze asy piłki nożnej nie usłyszały „Polacy nic się nie stało” czy „Jesteśmy z Wami”. I nie należy się temu dziwić.

Andy Warta
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor