Świąteczny długi weekend połączony z obchodami Dnia Niepodległości w Chicago nie był spokojny. Ponad 100 osób zostało postrzelonych na terenie miasta, z tego 15 śmiertelnie.
Bilans jest gorszy niż ubiegłoroczny, bo w weekend 4 of July w 2016 r. zginęły 4 osoby, a 62 zostały ranne, ale wtedy weekend trwał trzy dni, a nie jak w tym roku cztery.
Prawie połowa strzelanin miała miejsce w ostatnich 12 godzinach 4-dniowego weekendu, który zakończył się we wtorek w nocy. Najwięcej strzelanin odnotowano w policyjnych dystryktach na południu i zachodzie Chicago. To właśnie w nich zwiększono na weekend obecność funkcjonariuszy.
Najmłodszą ofiarą strzelanin, do których doszło w weekend połączony z obchodami Dnia Niepodległości, był 13-latek. Został postrzelony w piątek wieczorem w Gage Park. W stanie poważnym przebywa w szpitalu. Najstarsza ofiara przemocy z bronią palną miała 60 lat. To mieszkaniec dzielnicy Lawndale.
Jak powiedział komendant Eddie Johnson, weekend był relatywnie spokojny do wtorku, ale sytuacja w ciągu kilku godzin zmieniła się niemal w każdym policyjnym dystrykcie na południe od North Avenue. Co najmniej 42 osoby zostały postrzelone w godzinach od 3.30 po południu we wtorek do 3.30 po południu w środę. Tylko dwie strzelaniny miały miejsce na północ od Chicago Avenue - wynika z analizy dziennika "Chicago Tribune".
Dla porównania - w niedzielę i poniedziałek w sumie postrzelonych zostało 17 osób, a w piątek i w sobotę w nocy - 23.
Do szpitala Mount Sinai odwieziono 22 osoby ze 101 postrzelonych w ten weekend. Tylko w nocy z wtorku na środę pacjentów z ranami postrzałowymi przetransportowano tam pięcioma ambulansami.
Podczas operacji chicagowskiej policji we wtorek aresztowano 58 osób, którym postawiono zarzuty związane z użyciem bądź posiadaniem nielegalnej broni, a także narkotyków. Komendant Johnson poinformował że zarekwirowano broń, około 1,200 funtów marihuany i 500 funtów kokainy i heroiny.
JT
