Administracja prezydenta Joe Bidena przedstawiła propozycję jednych z najbardziej agresywnych na świecie przepisów dotyczących ograniczeń norm emisji spalin – to najnowszy krok Białego Domu, który ma zmierzać do elektryfikacji. Jednak amerykańska transformacja w zakresie pojazdów elektrycznych stoi w obliczu zagrożenia, o którym niewielu mówi – nie z powodu wysokich kosztów samochodów czy braku wsparcia ze strony producentów aut, ale z powodu zepsutego i dramatycznie działającego systemu ładowania publicznego w kraju.
Większość kierowców samochodów elektrycznych ładuje swoje pojazdy w domu. Jednak w miarę jak Amerykanie kupują pojazdy elektryczne – w styczniu było to 7 procent wszystkich nowych rejestracji pojazdów – coraz więcej osób przekonuje się, że publiczny system ładowania jest zawodny niczym stary samochód.
„Widziałem, jak ludzie czekają w kolejkach, bo są tylko cztery ładowarki, a dwie z nich są nieczynne” – powiedział Bill Ferro, założyciel EVSession, firmy zajmującej się oprogramowaniem śledzącym sprawność ładowarek. „Wszystko, co widziałem, pokazuje, że to po prostu odstrasza obecnych i potencjalnych właścicieli elektryków”.
Awaria goni awarię
Niektóre publiczne ładowarki działają tylko wtedy, gdy kierowca zainstaluje na swoim telefonie określoną aplikację, założy konto i załaduje na nie pieniądze. Są jednak takie, które nie działają wcale, i nie jest ich mało. W zeszłym roku, w ramach badania przeprowadzonego przez naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley i grupę działającą na rzecz klimatu Cool the Earth, naukowcy przetestowali każdą stację szybkiego ładowania w rejonie Zatoki San Francisco. Odkryli, że ponad jedna czwarta z 657 punktów ładowania nie działała podczas dwuminutowego testu ładowania. Kabel ładujący był zepsuty, innym razem system płatności nie działał, w innych przypadkach problem był z systemem operacyjnym czy wyświetlaczem ładowarek.
Poziom trzyma… Tesla
Autorska sieć ładowania Tesli zazwyczaj otrzymuje najwyższe oceny od użytkowników. Jednak zdecydowana większość stacji jest otwarta tylko dla kierowców Tesli. Firma zgodziła się otworzyć niewielką część swoich stacji dla właścicieli aut elektrycznych innych niż Tesla do 2024 roku, zaczynając od kilku wybranych lokalizacji w całym kraju.
Przyszłość kształtuje się raczej nieciekawie
Jeśli Stany Zjednoczone nie uporządkują swojej publicznej infrastruktury ładowania, trudno sobie wyobrazić, że sprzedaż samochodów elektrycznych będzie rosła tak szybko, jak chce tego administracja Bidena. Najsurowsza wersja przepisów, które Agencja Ochrony Środowiska zaproponowała w środę zakłada, że do 2032 roku dwie trzecie wszystkich sprzedawanych nowych pojazdów osobowych będzie elektrycznych. Więcej kierowców EV oznacza większy nacisk na istniejące, wadliwie działające stacje. To także jeszcze większe wykluczenie osób, które mają ograniczony dostęp do publicznych ładowarek.
Publiczny system ładowania w USA pozostaje w tyle za innymi krajami: Według S&P Global, Chiny mają 1,2 mln punktów ładowania, Europa ma 400 000 - a Stany Zjednoczone mają tylko… 140 000.
fk