Burmistrz Rahm Emanuel planuje zatrudnić "setki" dodatkowych policjantów, by zatrzymać falę przemocy związaną z gangami obwinianym za wzrost liczby morderstw w Chicago do poziomu nienotowanego od dwóch dekad.
Radny Pat O'Connor (40. dzielnica) wskazuje na poważny niedobór siły roboczej w departamencie chicagowskiej policji, który nie może już być dłużej łatany nadgodzinami funkcjonariuszy.
Departament policji wydał rekordową sumę $116.1 mln na nadgodziny w 2015 roku, czyli 17.2 procent więcej w porównaniu z rokiem wcześniejszym.
Nadgodziny policjantów to jeden z kontrowersyjnych tematów na posiedzeniach budżetowych Rady Miasta. Niektórzy radni przeciwni są dokładaniu pracownikom godzin pracy i domagają się realizacji wyborczych deklaracji burmistrza Rahma Emanuela i zatrudnienia obiecanych 1,000 nowych policjantów.
"Praca w godzinach nadliczbowych jest całkowicie poza kontrolą. Aresztowania i zatrzymania spadły. Przestępczość kryminalna wzrosła. Wszystko, co robimy, to płacimy ludziom za to, że nic nie robią" - powiedział radny Anthony Beale (9. dzielnica), były przewodniczący komitetu ds. policji w Radzie Miejskiej.
Funkcjonariusze pracują więcej, bo w policyjnych szeregach brakuje ludzi w związku z odejściem 457 osób na emeryturę w 2015 roku. Burmistrz Rahm Emanuel do tej pory realizował strategię „nadgodzinową”. Miasto w ten sposób oszczędzało nie tylko na pensjach, ale także na kosztach utrzymania systemu emerytalnego, z którego wypłacane są świadczenia pracowników miejskich.
W 2012 roku, w pierwszym roku po objęciu przez Rahma Emanuela stanowiska burmistrza, miasto wydało $72.5 mln na nadgodziny pracowników. Rok później suma ta wzrosła niemal trzykrotnie do $197.6 mln. Ponad $103 mln w 2013 roku poszło na wynagrodzenia dla policjantów, którzy pracowali po godzinach. W 2014 roku za nadgodziny 10,237 policjantów miasto zapłaciło $99.3 mln. W ub. roku suma ta wzrosła do rekordowych $116.1 mln.
Dziennik "Chicago Sun-Times" donosił latem ub. roku, że na szczycie listy pracowników zarabiających najwięcej za nadgodziny znalazł się funkcjonariusz chicagowskiej policji Timothy A. Walter, którego wynagrodzenie za dodatkowe godziny pracy wyniosło w 2014 roku $123,656; przy rocznych zarobkach $86,130.
"Nadliczbowe godziny funkcjonariusza Waltera wynikały z dużej liczby aresztowań, a potem obecności w sądzie" - tłumaczył Anthony Guglielmi, dyrektor zespołu prasowego departamentu policji w Chicago.
Miasto od wielu lat znajduje się także pod presją w sprawie zwiększenia zróżnicowania kadry. Policja powinna zatrudniać więcej przedstawicieli mniejszości i kobiet – apelują niektórzy radni.
Z ostatniego spisu powszechnego wynikało, że 32.9 procent mieszkańców Chicago stanowią Afroamerykanie, a 28.9 procent Latynosi. Jednak tylko 23 procent zaprzysiężonych funkcjonariuszy to czarnoskórzy, a 22 procent jest pochodzenia latynoskiego. Afroamerykanie w porównaniu do Latynosów mają więcej swoich przedstawicieli w strukturach dowódczych departamentu policji.
Radny Anthony Beale (9. dzielnica), przewodniczący komitetu ds. bezpieczeństwa publicznego Rady Miasta uważa, że departament policji byłby bardziej zróżnicowany, gdyby przy naborze zrezygnowano ze sprawdzania kartoteki kryminalnej kandydatów i testów psychologicznych dla przyszłych policjantów. Jego zdaniem na tym etapie odpada wielu przedstawicieli mniejszości.
Ale zniesienie sprawdzania przeszłości kryminalnej i predyspozycji psychologicznych kandydatów byłoby nieodpowiedzialne, w końcu ludzie ci będą nosić broń i odpowiadać za bezpieczeństwo innych ludzi. Poza tym różnica między białymi i czarnoskórymi kandydatami, którzy spełniają te wymogi, nie jest duża i wynosi odpowiednio 84 proc. i 82 proc.
"Czas na zmianę strategii w odpowiedzi na eskalację przemocy z bronią palną" – stwierdził radny O'Connor. "Mamy dużą liczbę policjantów odchodzących na emeryturę i wzrost przestępczości. Potrzebujemy więcej policjantów na ulicach" – dodał.
Odmówił odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób miasto znajdzie środki na zatrudnianie i opłacenie policjantów przy prognozowanym deficycie na $137.6 mln. Stwierdził tylko, że istnieje pole do manewru po tym, jak burmistrz Rahm Emanuel znalazł źródła finansowania zadłużonych funduszy emerytalnych pracowników miejskich.
Główny doradca burmistrza, który chciał pozostać anonimowy, powiedział w rozmowie z dziennikiem "Chicago Sun-Times, że punktem zwrotnym dla Rahma Emanuela jest wzrost przemocy tego lata do poziomu niespotykanego od 20 lat.
W Chicago w sierpniu doszło do 90 zabójstw. To najwyższa liczba morderstw w ciągu jednego miesiąca od sierpnia 1996 roku i wzrost o 66 procent w stosunku do 54 morderstw w tym samym okresie roku ubiegłego.
Po długim weekendzie z okazji Labor Day, w czasie którego 13 osób zginęło w strzelaninach, a co najmniej 65 zostało rannych, liczba zabójstw w naszym mieście od początku roku wzrosła do 500.
Jeżeli w takim tempie ginąć będą kolejni ludzie, liczba ta może wzrosnąć do 700 do końca roku. Od 2003 roku notowano poniżej 600 zabójstw w ciągu roku, a od 1998 roku nie więcej niż 700 zabójstw.
"Dynamika zmieniła się w okresie letnim. I to nas przeraża" – powiedział doradca burmistrza.
"Musimy zwalczać przemoc agresywnie, ale w odpowiedni sposób. Trzeba więcej zasobów. Nie ma co do tego wątpliwości. To musi być priorytetem" – podkreślił.
Kiedy burmistrz Rahm Emanuel starał się o pierwszą kadencję, obiecywał zatrudnić 1,000 dodatkowych policjantów, ale życie zweryfikowało jego słowa. Jego administracja podkreśla, że przesunięto część funkcjonariuszy z pracy przy biurku do ulicznych patroli.
Departament policji w Chicago obecnie zatrudnia 12,200 zaprzysiężonych funkcjonariuszy, w tym rekrutów, którzy ukończyli szkolenie w akademii policyjnej w ubiegłym tygodniu. Do ulicznych patroli przydzielonych jest z tego 8,000 policjantów. Obecnie departament ma 468 wakatów do zapełnienia – poinformował rzecznik departamentu Anthony Guglielmi.
JT