Ubiegłotygodniowe ulewy i widok zalanych ulic odświeżyły wspomnienia sprzed 25 lat, kiedy 13 kwietnia centrum Chicago zostało podtopione po tym, jak doszło do poważnego wycieku z tunelu połączonego z rzeką Chicago. Do piwnic śródmiejskich budynków przedostało się 250 milionów galonów wody. Wydarzenie to przeszło do historii miasta pod nazwą Loop Flood albo chicagowska powódź (Chicago flood).
Wszystko zaczęło się poniedziałek, 13 kwietnia 1992 roku, kiedy przed świtem pracownicy Merchandise Mart zauważyli w piwnicy dwa cale wody. Zgłosili to do straży pożarnej, ale zanim strażacy przybyli na miejsce z dwóch cali zrobiły się dwie stopy, a potem kilkanaście. "Ryby pływają w piwnicy Merchandise Mart" - relacjonował dziennikarz radiowy Larry Langford.
Po drugiej stronie rzeki zgasły uliczne latarnie. Woda wdarła się do tuneli i zalała panele obwodów elektrycznych używane przez kolejkę CTA. Zawieszono ruch pociągów. Zalane zostało zasilanie na obszarze 24 przecznic, w tym znajdujące się w piwnicach transformatory i system klimatyzacji.
Trzy z sześciu piwnic w domu towarowym Marshall Field na State Street zostały całkowicie zalane, a słynny zegar Fielda zatrzymał się na godz. 7:14. Zaczął działać ponownie dopiero po Labor Day - wspomina dziennik "Chicago Sun-Times opisując wydarzenia z kwietnia 1992 roku.
Chicagowskie giełdy - Chicago Trade Board, Chicago Board Options Exchange i Chicago Mercantile Exchange zwiesiły swoje operacje, co odczuły rynki na całym świecie. First National Bank Chicago wysyłał swoich maklerów do swojego biura w Londynie. Pracownicy powrócili dopiero po trzech miesiącach.
Pracownicy powiatowego budynku starali się ratować z zalanej piwnicy dokumenty ze znajdującego się tam archiwum. Zamknięto sąd w Daley Center. Centrum Chicago przypominało wymarłe miasto. Do nocnej ochrony budynków pozbawionych alarmów przez awarię prądu wysłano 200 dodatkowych policjantów. Ulice wokół ratusza (City Hall) były zwalone pompami i osuszaczami.
Wielu mieszkańców, którzy pamiętają wydarzenia sprzed 25 lat, wspomina materace, którymi ponoć zatykano otwór tunelu na rzece Chicago przy Kinzie Street. Niektórzy odrzucają to jako mit. Inni mówią, że byli na miejscu i tak właśnie było.
"Przywieźli je, ale nigdy nie zostały użyte"- mówi J.J. Madia, inżynier, który przez 20 lat monitorował miejski tunele. Miejski architekt, Geoffrey Goldberg, zatrudniony wtedy przez administrację burmistrza Richarda Daleya, stwierdził, że używanie materacy "nie jest takie głupie, jak się wydaje." Przypomniał, że w czasie II wojny światowej materace były używane do awaryjnego łatania uszkodzeń na statkach spowodowanych torpedami.
We wtorek, dzień po zalaniu centrum, co najmniej 150 budynków w Loop pozostawało bez prądu. Trwało wypompowywanie wody z piwnic i ratowanie dokumentów. Burmistrz Richard Daley podjął pierwsze decyzje w sprawie wycieku zwalniając Johna LaPlante - miejskiego komisarza ds. transportu miejskiego, który wiedział o wycieku i nie podjął odpowiednich działań.
"Nie wiedziałem, że była to wtedy sytuacja alarmowa" - wyjaśniał LaPlante. Siedmiu innych pracowników miejskich również zostało zwolnionych.
Pierwszy formalny plan zablokowania wycieku polegał na zablokowaniu przerwanej rury dużym nadmuchiwanym pęcherzem, który sprowadzono aż z Kalifornii. Ekipy nie były w stanie go umieścić w tunelu. Zamiast tego wywiercono otwór o długości 40 stóp, aby umieścić w nim 5-stopowe rury, przez które wsypywano piasek i żwir, aby zablokować wyciek z pękniętej kanalizacji. Następnie drugą rurą wylano beton.
W środę, 16 kwietnia 1992 r., ówczesny prezydent George H.W. Bush ogłosił centrum Chicago obszarem objętym klęską żywiołową. Tego deszczowego popołudnia do tunelu zeszli nurkowie ze specjalnych jednostek Navy Seal, aby sprawdzić sytuację. Jak oceniono, wyciek został zablokowany.
Korpus inżynieryjny armii zakończył swoje prace dopiero 21 maja po wypompowaniu 134 milionów galonów wody z piwnic zalanych budynków w dzielnicy Loop.
Miejskie agencje Metropolitan Pier i Exposition Authority zaoferowały na miesiąc 60,000 stóp kwadratowych powierzchni biurowej z telefonami w McCormick Place poszkodowanym firmom, których biura ucierpiały w powodzi. Urząd Podatkowy (IRS) ogłosił dodatkowy tydzień na rozliczenie się z podatków. Wystarczyło wpisać na formie "Chicago flood".
Chicagowska Izba Handlowa stwierdziła, że 75 z 8,000 firm nigdy nie zostało ponownie otwartych. Całkowite koszty tego, co nazywano Loop Flood, wyniosły $1.95 mld. W sądzie stanowym złożono prawie 500 pozwów. Wśród nich ten złożony przez wytwórnię Universal Recording Studios, która domagała się odszkodowania w wysokości miliona dolarów, twierdząc, że powódź zniszczyła oryginalne nagrania piosenkarki Vic Damone. W sumie miasto Chicago wypłacić musiało w różnych sprawach około 50 milionów dolarów odszkodowania.
Miasto zainstalowało w 2.5 calowe stalowe drzwi wodoszczelne, aby uszczelnić tunele biegnące pod rzeką. Podtopienie centrum w kwietniu 1992 r. miało związek z pracami prowadzonymi we wrześniu 1991 r. na rzece Chicago przez ekipy z Great Lakes Dredge & Dock Company. Jej pracownicy w trakcie wymiany zgniłych drewnianych słupów wbitych do dna rzeki na południowy wschód od mostu przy Kinzie Street naruszyli sufit podziemnych tuneli. Zostały one ręcznie wykopane około roku 1900 przez firmę telefoniczną. Mają one siedem i pół stopy wysokości i sześć stóp szerokości, a małe pociągi do 1959 roku przewodziły w nich różne ładunki, od węgla po popiół. Żadne inne amerykańskie miasto nie ma podobnego systemu. Tunele przez wiele lat nie były używane, aż zainteresowały się nimi firmy telekomunikacyjne.
W grudniu 1991 roku pracownicy telekomunikacyjni zauważyli, że woda z rzeki przepływa przez szczelinę. O wycieku zawiadomili władze miasta w styczniu 1992 roku, przedstawiając nagranie wideo z tunelu. Na tym etapie miasto nic z tym nie zrobiło. Ogłoszono wtedy tylko przetarg na naprawę tunelu. 13 kwietnia 1992 roku mała szczelina zamieniła się w otwór o wielkości samochodu, a potok rwącej wody zalał tunel i piwnice budynków w dzielnicy Loop na południe od rzeki Chicago.
JT