Wiele wydarzeń i wypowiedzi z ostatnich miesięcy wskazuje, że pomiędzy amerykańskim prezydentem elektem, a przywódcą Rosji istnieje nić porozumienia, która może zamienić się w jakąś formę koleżeństwa, może nawet przyjaźń. Czy to oznacza, że obydwa kraje mogą się porozumieć w trudnych kwestiach i jednocześnie stanowić światowe potęgi bez wchodzenia sobie w drogę?
Donald Trump otwarcie chwalił Władimira Putina w czasie kampanii wyborczej jako silnego przywódcę, proponował współpracę w walce z terroryzmem, wyraził wątpliwości co do amerykańskiego zaangażowania w NATO i niepodległości Ukrainy, a także przekonywał, iż USA nie powinny pouczać innych na temat demokracji i praw człowieka – wszystko to bardzo ciepło odebrane zostało na Kremlu.
Prezydent Rosji był bardziej powściągliwy, określając Trumpa jako błyskotliwego i wyrażając nadzieję, iż w razie jego zwycięstwa stosunki pomiędzy obydwoma krajami zaczną się lepiej układać.
Jego działania były znacznie bardziej wymowne, niż słowa. Amerykańskie agencje wywiadowcze zarzuciły mu wtrącanie się w tegoroczne wybory – być może na korzyść Donalda Trumpa i szkodę Hillary Clinton. W czasie krótkiej rozmowy po ogłoszeniu wyników obydwaj rozmawiali o “normalizacji stosunków”, a ultrakonserwatywy portal internetowy Drudge Report zamieścił grafikę przedstawiającą obydwu polityków stojących obok siebie, patrzących z poważnymi minami w tym samym kierunku, w czarnych ubraniach i z podpisem: Trump i Putin – zniszczymy ISIS!
Pomijając fakt, że grafika ta wyglądała jakby żywcem wyjęta z moskiewskiej Prawdy przed 30 laty, to generalnie w odpowiedni sposób uchwycono nastroje panujące w kręgach zbliżonych do prezydenta elekta.
Jednak Fiona Hill, ekspertka ds. Rosji i autorka biografii Putina z renomowanego Brookings Institute, nie jest do końca przekonana o mających nastąpić zmianach w stosunkach pomiędzy obydwoma krajami. Spodziewa się zmiany stylu i retoryki w relacjach z Moskwą, zwłaszcza początkowo, ale według niej już po chwili znów okaże się, że USA i Rosja nie są w stanie porozumieć się w większości spraw.
Według ekspertki z Brookings Rosja zawsze była ekspansywną potęgą, nigdy niczego nie oddając i nie poddając się bez walki – podobnie jak Stany Zjednoczone. Chce być podobnie do USA postrzegana w świecie, chce mieć podobny do USA wpływ na sprawy globalne. Fiona Hill spodziewa się, że ta trudna do określenie przyjaźń obydwu polityków szybko się skończy i dojdzie do wielu tarć na linii Waszyngton – Moskwa.
Hill posiłkuje się tu dobrze udokumentowaną historią wzajemnych stosunków po rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 r. Okresy dialogu, postępu, optymizmu kończące się brakiem porozumienia, wzajemną krytyką i pesymizmem. Ma na to wpływ kilka rzeczy, między innymi scheda po zimnej wojnie, wciąż zmieniający się układ sił, czy inna wizja świata prezentowana przez oba kraje. Te elementy są znacznie silniejsze i mają zdecydowanie większy wpływ na stosunki USA i Rosji, niż to, kto w danym momencie zajmuje najwyższe stanowisko w Białym Domu lub na Kremlu, choć niewątpliwie ewentualne porozumienie przywódców gra istotną rolę. W związku z tym pojawia się pytanie: czy
Trump i Putin mogą się zaprzyjaźnić?
Putin wyrobił sobie opinię nieprzewidywalnego, łamiącego zasady ryzykanta, odróżniającego się od przewidywalnych, postępujących zgodnie z zasadami, unikających ryzyka przywódców Zachodu. Wydaje się jednak, że będzie musiał tym wizerunkiem, który doskonale działał na jego korzyść, podzielić się z Trumpem. Obydwaj łatwo unoszą się gniewem i długo zachowują urazę. Obydwaj również chcą własny kraj ponownie uczynić lepszym, za wszelką cenę. To oznacza, że wbrew pozorom, nie będą zbyt skłonni do kompromisu, gdy dotyczyć on będzie interesów własnego państwa i społeczeństwa, co z kolei oznacza nieunikniony konflikt.
To Putin jako pierwszy obiecywał odbudować Rosję i uczynić ją wielką. Po dojściu do władzy w 1999 r. skupił się na odbudowie militarnej i ekonomicznej potęgi i odzyskaniu szacunku innych krajów. W końcu kilkanaście lat temu sam na wiecach politycznych mówił, że “Rosja była kiedyś wielkim, silnym mocarstwem”. Jednocześnie obiecywał przywrócić jej świetność sprzed lat.
Bardzo podobne hasła słyszeliśmy podczas niedawnych wyborów, również podobne obietnice. Problem w tym, że dwa mocarstwa starające się o dominację i mające inną wizję świata nie są w stanie się zaprzyjaźnić. Oczywiście pod warunkiem, że ich przywódcy poważnie traktują swe obietnice i dążą do ich wypełnienia.
USA i Rosja zaangażowane są po przeciwnych stronach w konflikt w Syrii, w cyberprzestrzeni i Europie. Trudno więc sobie wyobrazić, że w najbliższych latach obydwa te kraje uczynią cały świat lepszym. USA i Rosja nie są już tak potężne jak w okresie Zimnej Wojny, ale wciąż na tyle silne, by kształtować resztę świata, co chciałyby wykorzystać, niekoniecznie dzieląc się tą władzą.
Biorąc to wszystko pod uwagę należałoby z pewną dozą niedowierzania traktować zapewnienia, iż teraz obydwa kraje, odwieczni rywale, rozpoczną owocną współpracę i przyjaźń.
Próby ingerowania Rosji w wybory prezydenckie w USA są faktem. Jednak wspomniana wcześniej Fiona Hill nie do końca przekonana jest, iż chodziło o pomoc kandydatowi republikanów. Według niej był to przykład wykorzystania przez Putina odkrytej właśnie słabości USA. Odrzuca ona tezy, iż zwycięstwo Trumpa było wynikiem działania machiny propagandowej Kremla, co niektórzy odbierają jako dowód istnienia powiązań między nimi. Specjalistka ds. Rosji zwraca uwagę, iż Moskwa nie stworzyła niezadowolenia społecznego, które dało Trumpowi zwycięstwo, ale raczej je wykorzystała do własnych celów. To nie specjaliści w Moskwie podsunęli Clinton prywatne serwery i to nie oni stworzyli skandalistę Anthony`ego Weinera i jego laptop. Doskonale natomiast wykorzystali nastroje i niezadowolenie Amerykanów wyolbrzymiając tylko zauważone problemy.
Udało się to dzięki ich obsesji na punkcie sondaży i badań. Okazuje się, że Putin ma całą armię specjalistów zajmujących się wyłącznie sondowaniem nastrojów społecznych i wczesnym wykrywaniem problemów. Doskonała analiza danych nie ogranicza się jednak tylko do własnego podwórka, czego mieliśmy dowód niedawno. Putin jest oportunistą, wykorzysta każdą okazję do wzmocnienia własnej pozycji lub osłabienia przeciwnika.
Autorka biografii prezydenta Rosji mówi, iż “Putin ma bardzo przejrzystą strategię”. Ameryka jest jego głównym rywalem i za wszelką cenę chce nas przechytrzyć, zablokować to, co robimy, a co mu się nie podoba i aktywnie poszukuje ku temu okazji”. Według Fiony Hill zakończona właśnie kampania prezydencka dostarczyła mu ich bardzo wielu.
Stany Zjednoczone są teraz wyjątkowo łatwym celem. Największe dotąd zalety, czyli otwartość i technologiczne zaawansowanie, w wyniku afery e-mailowej na najwyższych szczeblach zamieniły się w słabość kraju. Do tego wykazały ekstremalną polaryzację społeczeństwa, skorumpowanie polityków, brak zaufania do instytucji rządowych i ekonomiczną stagnację.
“Rosjanie myślą sobie teraz tak” – mówi Fiona Hill – “Stany Zjednoczone są na granicy upadku, tak jak my byliśmy w późnych latach 80. Słaba gospodarka, zbyt duże zaangażowanie militarne w świecie, podziały społeczne, niezadowolenie z systemu.”
Według specjalistki z Brookings Institute rosyjskie wtrącanie się w wybory mogło wcale nie mieć na celu pomoc Trumpowi lub osłabienie Clinton, ale jeszcze mocniejsze rozhuśtanie chwiejącego się kraju, osłabienie jego wpływów i wizerunku za granicą.
Nie ma powodów, by sądzić, iż wraz z rozpoczęciem urzędowania przez Donalda Trumpa sytuacja się zmieni. W czasie wyborów można było powiedzieć “pokażcie 30 tysięcy listów Hillary Clinton”, ale kto zagwarantuje, że za chwilę nie pojawią się w internecie jego własne? Zwłaszcza jeśli będzie to na rękę komuś, kto cieszy się z wewnętrznych konfliktów w USA.
Fiona Hill nie jest jedynym specjalistą ds. Rosji podejrzewającym, iż nieczyste gry będą kontynuowane. Prezydent elekt przeprowadził w życiu tyle transakcji handlowych i negocjował tyle umów, że prawdopodobnie zdaje sobie z tego sprawę – mówi Hill. Putin już wkrótce zacznie testować i sprawdzać nowego prezydenta, by wiedzieć jak daleko może się posunąć. Na razie Donald Trump jest dla niego zagadką.
Prawdopodobnie przyszła administracja w Waszyngtonie podejdzie do kontaktów z Rosją inaczej, niż obecna. Może być tak, że USA wycofają wsparcie dla rebeliantów w Syrii i pozwolą rozwinąć skrzydła Rosji i syryjskiemu prezydentowi, Basharowi al-Assadowi. Może być również tak, że USA uzna zajęcie Krymu i zniesie sankcje wobec Kremla za wojnę na Ukrainie. Wszystko to w celu podjęcia wspólnej walki z ISIS i innymi ugrupowaniami terrorystycznymi, co przy okazji pozwoli Rosji działać swobodnie w innych rejonach świata.
Ale w pewnym momencie najprawdopodobniej dojdzie do zgrzytu. Możliwych scenariuszy jest wiele, bardzo wiele:
Może Rosja domagać się będzie odszkodowania za wprowadzone wcześniej sankcje? Może zażąda redukcji sił USA w krajach NATO w pobliżu rosyjskiej granicy? A może Donald Trump spowoduje, że kraje NATO jednak zwiększą swój udział finansowy w Pakcie i tym samym automatycznie wzmocnią swą obecność militarną w tym rejonie, czego Rosja tak bardzo się obawia i z czym nieustannie walczy? Może nowa administracja zgodnie z zapowiedzią doprowadzi do zrewidowania umowy z Iranem, co rozwścieczy Rosję, sojusznika Iranu i Syrii?
Z jednej strony może się okazać, że Putin przechytrzy przyszłego prezydenta USA, wykorzysta sytuację i każdą nadarzającą się okazje do osłabienia Stanów Zjednoczonych. Z drugiej Donald Trump działając w systemie opierającym się na kilku niezależnych filarach władzy oraz wyjątkowo wpływowej opinii publicznej może nie dotrzymać obietnicy danej Kremlowi, a dotyczącej nowego rozdziału i polepszenia stosunków.
Rosjanie chcieliby, by tak jak za dawnych czasów przywódcy obydwu mocarstw spotykali się na neutralnym gruncie i dyskutowali o losach świata. By USA przyznały, że Rosja wciąż jest licząca się siłą, posiadającą prawo weta w ważnych sprawach. Trump zapewnia, że nie jest i nie będzie marionetką Putina, co niektórzy otwarcie sugerują. Przekonuje, że najważniejsze jest dobro kraju. Teoretycznie nic się nie zmienia. W praktyce wydarzyć się może wiele.
Na podst: theatlantic, theweek, newsweek, press.princeton.edu, foreignpolicy.com
opr. Rafał Jurak