----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

08 marca 2024

Udostępnij znajomym:

Znaczenie State of The Union nie jest tak wielkie, jak by się mogło wydawać. Nie udaje się za pomocą tego jednego przemówienia wygrać politycznych batalii, czy znacząco poprawić nadszarpniętego wizerunku. Zwykle nie udaje się też wdrożyć większości zapowiedzi. Dlaczego więc ten polityczny spektakl w ogóle jest kontynuowany?

Bo nakazuje to Konstytucja. Artykuł II, Sekcja 3 mówi, że prezydent powinien co jakiś czas informować Kongres o sytuacji w kraju i przedstawiać planowane działania. Określenie „co jakiś czas” jest niezbyt precyzyjne, więc teoretycznie każdy kolejny gospodarz Białego Domu mógłby to robić w dogodnej dla siebie chwili.

Tradycja zapoczątkowana przez George Washingtona wprowadza jednak systematyczność i z grubsza określa datę. Zwykle orędzie ma miejsce w styczniu. Tegoroczne odbyło się w marcu, gdyż mający większość w Izbie Reprezentantów republikanie mieli na początku roku sporo przedłużających się problemów z wyborem swego przewodniczącego, a to przecież to właśnie ta izba decyduje, kiedy orędzie ma miejsce i musi prezydenta na nie oficjalnie zaprosić. Prawdopodobnie w kolejnych latach powróci styczniowa formuła.

Przemówienie czy może pisemne sprawozdanie?

Konstytucja nie mówi, w jakiej formie prezydent ma składać sprawozdanie. Na przykład Thomas Jefferson uznawał, że podniosłe orędzie może wygłaszać monarcha, a nie wybierany prezydent i w okresie pełnionej przez siebie kadencji informował kraj o wszystkim pisemnie. Przez kolejne prawie 100 lat jego następcy unikając długich wystąpień korzystali z tego rozwiązania.

Zmieniły się czasy, zmienił się sposób uprawiania polityki. Okazja do wygłoszenia ważnego przemówienia nie może być zignorowana, to okazja do wzmocnienia swej pozycji. Pod warunkiem oczywiście, że przemowa taka jest dobrze przygotowana i w odpowiedni sposób wygłoszona. A tej umiejętności współczesnym politykom - otoczonym w równym stopniu doradcami, jak i specami od wizerunku – odmówić nie można.

Pierwszym, który w 1947 roku wygłosił to przemówienie w telewizji był prezydent Truman. Lyndon Johnson uczynił z niego główny punkt programu przenosząc je na godziny wczesnowieczorne, czyli na okres największej oglądalności.

W 1966 roku, sieci telewizyjne zaproponowały opozycji pół godziny czasu antenowego na ustosunkowanie się do słów prezydenta. To też stało się tradycją i co roku partia opozycyjna wyznacza inną osobę do tego zadania. Niestety, jest to zajęcie bardzo niewdzięczne. Nieodpowiednie przygotowanie, brak umiejętności oratorskich, czy też zwykły brak obycia z kamerą przekreślił karierę wielu polityków, którzy dostąpili zaszczytu wypowiadania się w imieniu swej partii.

Jest jeszcze zwyczaj zapraszania gości honorowych, który zapoczątkował Ronald Reagan w 1982 r. W czasie swego przemówienia wspominał o ich dokonaniach i znaczeniu, w pewien sposób sygnalizując swe priorytety i ważne dla siebie tematy. Kolejnie prezydenci kontynuują tę tradycję i wykorzystują do własnych celów.

Prezydenckie orędzia o stanie państwa szybko się zapomina. Tylko wybrane zdania dotyczące pewnych tematów lub trafne spostrzeżenia trafiają do historii. Z tym będzie podobnie, choć na pewno przy wielu okazjach jeszcze przez chwilę niektóre sformułowania będą przytaczane przez zwolenników i krytyków obecnego prezydenta.

Choć orędzie takie służy zwykle do zaprezentowania swych zamierzeń na kolejny rok, to ostatnie miało miejsce w roku wyborczym i wykorzystane zostało jako okazja do promowania swych osiągnięć i krytykowania konkurenta.

Jednak w latach niewyborczych prezydenci przemawiając nakreślają swe wizje i plany. Niestety, w rzeczywistości niewiele z tego udaje się zrealizować.

Po analizie przemówień z ostatnich kilkudziesięciu lat okazało się, iż materializuje się – na przykład w postaci ustaw – zaledwie 25 proc. zawartych w nich zapowiedzi. Od czasów Lyndona Johnsona prezydenci umieszczali w orędziach średnio 34 propozycje. Rekordzistą jest jak dotąd Bill Clinton, który zawarł ich aż 87 w swoim pierwszym wystąpieniu. Najmniej zgłosił ich Jimmy Carter w 1980 r., bo zaledwie 9.

źródła: AP, Vox, csmonitor, theweek, fivethirtyeight

rj

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor