Debata na temat zmiany przepisów imigracyjnych jest tak toksyczna, że Kongres od dziesięcioleci nie wprowadził większych reform w tej sprawie. I prawdopodobnie długo nic się nie zmieni.
Środowe głosowanie w Senacie, w wyniku którego odrzucono międzypartyjne porozumienie na temat poprawy sytuacji na granicy i pomocy finansowej i militarnej dla sojuszników, zakończyło niechlubny tydzień dla republikanów zasiadających w tej izbie. Po miesiącach negocjacji i uzyskaniu porozumienia w kształcie, jakiego się domagali i który gotowi byli poprzeć, pod wpływem nacisków Donalda Trumpa odrzucili projekt kilka godzin po jego upublicznieniu. Były prezydent, dla którego granica stała się głównym tematem kampanii prezydenckiej i któremu zależy na jak najdłuższym utrzymywaniu kryzysu na granicy, skrytykował projekt ustawy argumentując, że jedynie jego ponowny wybór na prezydenta może naprawić sytuację, co przyczyniło się do szybkiego spadku poparcia dla tej ustawy. Przewodniczący Izby Reprezentantów Mike Johnson od razu dał jasno do zrozumienia, że projekt ustawy nie zostanie nawet poddany głosowaniu w jego izbie.
W gniewnym przemówieniu wygłoszonym przed głosowaniem senator James Lankford (republikanin z Oklahomy), główny negocjator ustawy z ramienia partii republikańskiej, wyraził rozczarowanie faktem, że jego koledzy zdecydowali się nie podejmować prób rozwiązania kryzysu granicznego tylko dlatego, że jest to rok wyborów prezydenckich. Lankford powiedział także, że „popularny komentator” groził mu, że „jeśli w roku prezydenckim spróbujesz przedstawić projekt ustawy rozwiązującej kryzys graniczny, zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby cię zniszczyć”.
„Czy jako republikanie będziemy organizować konferencje prasowe i narzekać, że granica jest zła, a następnie celowo pozostawić ją otwartą?” – mówił sfrustrowany senator Lankford, jeden z najbardziej konserwatywnych członków Senatu.
Do Lankforda w głosowaniu za ustawą dołączyli inni republikanie: Susan Collins, Lisa Murkowski i Mitt Romney. Wszyscy pozostali, w tym przewodniczący GOP w Senacie, McConnell, którego pracownicy pomogli w opracowaniu tych przepisów, głosowali przeciw. Po stronie demokratów senator Elizabeth Warren, Bob Menendez, Alex Padilla i Edward J. Markey głosowali przeciw, obok Berniego Sandersa, który sprzeciwił się ustawie ze względu na przewidziane w niej pieniądze dla Izraela. Wszyscy pozostali demokraci głosowali za.
Była to jedna z najbardziej konserwatywnych propozycji imigracyjnych od dłuższego czasu, jednak wielu republikanów wybrało walkę polityczną ponad rozwiązanie problemu granicznego. Ponadto mieli także nadzieję, że spełnią żądanie skrajnego odłamu partii dotyczące postawienia w stan oskarżenia urzędnika administracji Bidena odpowiedzialnego za imigrację, co się nie udało, gdyż już na samym początku zabrakło im głosów w kontrolowanej przez nich Izbie Reprezentantów.
Co nie działa, co trzeba zmienić
W tej chwili migranci szukający schronienia w Stanach Zjednoczonych przybywają na granicę, są zatrzymywani przez agentów Straży Granicznej i proszą o azyl. Wielu z nich pozostaje w kraju przez lata do czasu rozpatrzenia ich sprawy (azyl uzyskuje zaledwie 14% z nich), co zachęca innych do podjęcia próby.
Ustawa przedstawiona i odrzucona w tym tygodniu zasadniczo zmieniłaby ten proces, utrudniając ludziom uzyskanie azylu, a w niektórych przypadkach nawet uniemożliwiając złożenie wniosku. Pozwoliłaby też na wysłanie na granicę tysięcy dodatkowych urzędników, co mogłoby przyspieszyć proces azylowy i skrócić czas oczekiwania na decyzję. Były to rzeczy, o które republikanie prosili od dawna.
W przeciwieństwie do poprzednich propozycji imigracyjnych, Waszyngton nie próbował zapewnić łatwiejszej ścieżki do obywatelstwa osobom przebywającym już w kraju nielegalnie. Biden ubolewał, że nie chroni ona nawet tzw. „marzycieli”: imigrantów, którzy zostali nielegalnie przywiezieni do kraju jako małe dzieci.
Wciąż bez rozwiązania
W ciągu ostatnich dwudziestu lat dwukrotnie było blisko dwustronnego porozumienia imigracyjnego. W obu przypadkach to republikanie się wycofali. O ile w polityce coś się fundamentalnie nie zmieni, szczególnie w podejściu GOP, które odmawia wprowadzenia jakichkolwiek zmian legislacyjnych na granicy innych niż budowa muru – imigracja pozostanie dla Waszyngtonu jedną z najbardziej niemożliwych do rozwiązania kwestii.
Kryzys na granicy jest prawdziwy
Liczba osób próbujących w ostatnich 2 latach przedostać się przez południową granicę w legalny i nielegalny sposób jest na rekordowym lub prawie rekordowym poziomie.
Dzieje się tak z różnych powodów, począwszy od załamania gospodarek różnych krajów w związku z pandemią, przez silniejsze niż gdzie indziej ożywienie gospodarcze w Stanach Zjednoczonych, po mylne przekonanie migrantów, że obecna administracja jest bardziej im sprzyjająca i wpuści więcej osób. Trwa gorąca debata na temat tego, który z powodów, jeśli w ogóle, jest główną przyczyną zwiększonej migracji.
Biden z jednej strony złagodził kwestię deportacji, ale jednocześnie próbował na wiele sposobów utrudnić migrantom przedostawanie się przez granicę. Opinia publiczna zachęca go do podjęcia zdecydowanych działań. „Kilka sondaży pokazało, że Amerykanie chcą znacznie bardziej rygorystycznej polityki granicznej” - mówi Alex Nowrasteh, analityk ds. imigracji w libertariańskim Cato Institute.
To mogłoby pomóc wyjaśnić, dlaczego Biden wypowiada się znacznie ostrzej w sprawie imigracji: „Zamknąłbym granicę w tej chwili i szybko to naprawił” – powiedział i zachęcał Kongres do przegłosowania ustawy dającej mu taką możliwość.
Nadzieja na przyszłość
Istnieje nadzieja, że odrzucona ustawa i praca w nią włożona stworzy punkt odniesienia dla przyszłych umów imigracyjnych, uważa Doris Meissner, szefowa waszyngtońskiej agencji imigracyjnej za czasów administracji Billa Clintona, a obecnie pracująca w bezpartyjnym Instytucie Polityki Migracyjnej.
„Waszyngton przyznał, że sytuacja, w której się obecnie znajdujemy, jest nie do utrzymania” – powiedziała. „To już jest postęp”.
na podst. washingtonpost, vtdigger
rj