Historyczny werdykt o niepewnych konsekwencjach politycznych
Nigdy wcześniej w historii Stanów Zjednoczonych nie doszło do tak bezprecedensowego wydarzenia - w czwartek 30 maja 2024 r. ława przysięgłych w Nowym Jorku jednogłośnie uznała byłego prezydenta Donalda Trumpa winnym wszystkich 34 zarzutów sfałszowania dokumentów firmowych w celu ukrycia płatności za milczenie gwieździe filmów pornograficznych, Stormy Daniels. Wyrok ten czyni go pierwszym byłym prezydentem USA skazanym za przestępstwo. Jednogłośna decyzja manhattańskiej ławy przysięgłych zakończyła sześciotygodniowy proces, w którym prokuratorzy twierdzili, że Trump zorganizował nielegalny spisek mający na celu wpłynięcie na wybory prezydenckie w 2016 roku.
Nowojorski proces dotyczył procederu mającego na celu zatajenie przed wyborcami kompromitujących informacji, które mogłyby zagrozić wynikom wyborów prezydenckich w 2016 roku. Według oskarżenia, na kilkanaście dni przed tymi kluczowymi wyborami Donald Trump zlecił swojemu ówczesnemu adwokatowi Michaelowi Cohenowi dokonanie nielegalnej płatności w wysokości 130 tys. dolarów na rzecz gwiazdy filmów pornograficznych Stormy Daniels. Zapłata ta miała posłużyć jako swoista "opłata milczenia" w zamian za nieujawnianie rzekomego romansu Daniels z Trumpem sprzed dekady. Kiedy następnie Trump rozliczał tę kwotę jako rzekome honoraria prawnicze, dopuścił się przestępstwa fałszowania dokumentów biznesowych swojej firmy Trump Organization.
Przebieg procesu
Zeznania Cohena przed nowojorskim sądem okazały się kluczowe dla oskarżenia. Szczegółowo przedstawił on kulisy rozmów z Trumpem na temat załatwiania płatności dla Daniels, a także procedury późniejszego ich rozliczania i maskowania w dokumentach księgowych firmy. W jego relacji nie zabrakło również informacji o udziale innych wpływowych ludzi z otoczenia ówczesnego kandydata na prezydenta USA. Cohen zeznał m.in., że w proceder zaangażowany był ówczesny szef magazynu National Enquirer David Pecker, który zgodził się działać jako "oczy i uszy" kampanii Trumpa. Wśród kluczowych świadków znalazła się również była doradczyni Donalda Trumpa, Hope Hicks, która przyznała, że wiedziała o sprawie Stormy Daniels i jej możliwym negatywnym wpływie na kampanię.
Zespół obrony Trumpa starał się podważyć wiarygodność Cohena i przedstawił sprawę jako motywowaną politycznie. Sam Trump zrezygnował z zeznawania, unikając potencjalnie szkodliwego przesłuchania.
W bezpośrednim następstwie werdyktu Donald Trump wydał oświadczenie, ogłaszając się „więźniem politycznym”, a w rozesłanym już e-mailu fundraisingowym po raz kolejny nazwał proces „ustawionym”. Podkreślił, że ostateczny werdykt zostanie wydany przez wyborców w nadchodzących wyborach. Zespół prawny Trumpa zapowiedział apelację od wyroku, co może potrwać lata.
Czy Trump może otrzymać wyrok więzienia
Jaką konkretnie karę orzeknie sędzia Juan Merchan - wyrok ma zostać ogłoszony 11 lipca, cztery dni przed konwencją Partii Republikańskiej, na której ma otrzymać oficjalną nominację na kandydata na stanowisko prezydenta - na razie pozostaje kwestią spekulacji.
Zgodnie z prawem obowiązującym w stanie Nowy Jork, za każdy z 34 zarzutów grozi maksymalnie cztery lata więzienia. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że były prezydent jest oskarżonym bez wcześniejszych wyroków skazujących, eksperci oceniają, że sąd będzie bardziej skłonny wymierzyć karę ograniczenia wolności lub grzywnę niż bezwzględną karę pozbawienia wolności. Nie zmienia to jednak faktu, że w świetle prawa Trump zostanie oznaczony mianem przestępcy skazanego wyrokiem.
Konsekwencje prawne i polityczne
Choć samo przestępstwo fałszowania dokumentów nie należy do najcięższych, to jego okoliczności - chęć ukrycia przed wyborcami faktów mogących zaważyć na wynikach demokratycznych wyborów - nadają mu zupełnie nowy, symboliczny wymiar.
Choć oczywiście opinie na ten temat zależne są od prezentowanych sympatii politycznych, to jednak w ocenie ekspertów prawnych werdykt skazujący podkreśla bezstronność amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, który pokazał, że nawet najbardziej wpływowi obywatele podlegają rygorom prawa. Jednocześnie osoby spoza prawnego kręgu zastanawiają się, czy stanowi on przeszkodę w dalszej karierze politycznej byłego prezydenta.
Czy i jak to wpłynie na wybory
Chociaż decyzja ławy przysięgłych jest historyczna, może mieć ograniczony bezpośredni wpływ na polityczne losy Donalda Trumpa. Przez cały proces utrzymywał przewagę nad prezydentem Joe Bidenem w kilku kluczowych stanach; szczegóły sprawy były publicznie znane już od czasu, gdy Wall Street Journal ujawnił je w 2018 roku; do tego bez transmisji telewizyjnej wielu wyborców pozostaje oderwanych od szczegółów przedstawionych argumentów prawnych.
Niedawne badanie Uniwersytetu Quinnipiac wykazało mieszane nastroje społeczne: 46 procent uważało, że działania Trumpa w sprawie pieniędzy za milczenie były nielegalne, podczas gdy 29 procent uznało je za nieetyczne, ale nie przestępcze.
Ugruntuje czy zmieni opinie
Prawdziwą miarę znaczenia werdyktu poznamy dopiero za kilka miesięcy - w dniu wyborów prezydenckich 5 listopada 2024 roku. To bowiem ostateczny werdykt wyborców zdecyduje, jak ocenią oni zaistniałą sytuację oraz jak dalece wpłynie ona na ich decyzje w lokalu wyborczym.
Spekulacje na temat możliwych skutków są obecnie źródłem rozbieżnych opinii ekspertów i komentatorów. Dla części skazanie byłego przywódcy za przestępstwo będzie gwoździem do politycznej trumny i oznaką całkowitej dyskwalifikacji do dalszego ubiegania się o urząd prezydenta. Dla innych niepodważalnym dowodem, że nawet najbardziej elitarne kręgi nie są zwolnione z przestrzegania prawa. Jeszcze inni uważają, że proces był elementem tzw. polowania na czarownice i tylko pogłębił ich przekonanie o niewinności byłego prezydenta.
Warto przyjrzeć się również danym sondażowym obrazującym możliwe scenariusze. Już podczas prawyborów republikańskich z początku tego roku pojawiały się sondaże exit poll, z których wynikało, że dwucyfrowy odsetek zwolenników Trumpa mógłby zmienić zdanie i powstrzymać się od ponownego głosowania na niego w przypadku skazania go za przestępstwo. W kwietniowym badaniu Ipsos/ABC aż 16% jego elektoratu deklarowało możliwość zrewidowania swojego poparcia.
Jednak zdaniem części ekspertów, wyrok może okazać się dziś tematem nieco mniej istotnym w decydującej kampanii wyborczej. Według Douga Schoena, byłego doradcy prezydentów USA, kluczowe będą wtedy aktualne problemy - inflacja, bezpieczeństwo na granicy z Meksykiem, relacje z Chinami i kwestie wydatków obronnych.
Ale nawet drobne uszczuplenie poparcia dla Trumpa może przesądzić o losach wyborów w takich kluczowych stanach jak Wisconsin czy Pensylwania. Zgodnie z przewidywaniami, będzie to jedna z najbardziej zaciętych kampanii w historii. Dlatego zasadne wydają się opinie, że skutki wyroku mogą spowodować osłabienie Trumpa jako kandydata i mogą skłonić wielu wahających się republikanów, zwłaszcza z wykształconych przedmieść, do rezygnacji z poparcia dla niego.
Tymczasem zwolennicy Trumpa oraz znaczna część establishmentu republikańskiego już zdążyli zgłosić swoje pełne poparcie po ogłoszeniu wyroku. Mike Johnson, przywódca republikanów w Izbie Reprezentantów, mówił o "upolitycznieniu procesu karnego" i "haniebnym dniu dla demokracji".
O ile nikt nie jest w stanie przewidzieć wpływu czwartkowej decyzji ławy przysięgłych na polityczną przyszłość Donalda Trumpa, będzie to zapewne jeden z głównych tematów debaty publicznej w nadchodzących miesiącach przedwyborami prezydenckimi 2024 roku.
na podst. politico, bbc, morningstar, foxnewsdigital
rj