Trzecie co do wielkości miasto Stanów Zjednoczonych stoi w obliczu poważnego kryzysu finansowego. Burmistrz Johnson zmaga się z deficytem budżetowym sięgającym prawie miliarda dolarów na przyszły rok. Sytuację dodatkowo komplikują problemy w systemie edukacji, które mogą jeszcze bardziej nadwyrężyć i tak już napięte finanse miasta.
Kryzys w chicagowskim okręgu szkolnym osiągnął punkt kulminacyjny, gdy doszło do masowej rezygnacji członków rady szkolnej. Próbując zaradzić sytuacji, Johnson zaproponował nowych na te stanowiska, co spotkało się z ostrą krytyką ze strony środowisk biznesowych i politycznych. Krytycy burmistrza obawiają się, że zawirowania w okręgu szkolnym mogą zniweczyć dotychczasowe wysiłki na rzecz przyciągania firm do Chicago.
Wpływ na biznes i gospodarkę
"Finansowe problemy miasta już odcisnęły swoje piętno, szczególnie w środowisku biznesowym. Dobra edukacja przyciąga młode, pracujące rodziny, których tak bardzo potrzebujemy w mieście. Tymczasem, zamiast je przyciągać, odpychamy je" - mówi na łamach Bloomberga Pete Kadens, przedsiębiorca i współzałożyciel organizacji Hope Chicago, wyrażając obawy dotyczące wpływu kryzysu na społeczność biznesową.
Burmistrz Johnson stoi przed trudnym zadaniem przedstawienia planu budżetowego na przyszły rok. Wpływy do budżetu są niższe niż oczekiwano, co zmusiło miasto do wstrzymania rekrutacji. Johnson, który objął urząd dzięki poparciu związku nauczycieli, nie zdołał dotąd zrealizować swoich obietnic wyborczych, takich jak na przykład opodatkowanie bogatych. W związku z tym brakuje pieniędzy na cele szkolne i mocno niedofinansowane emerytury pracowników edukacji.
Permanentny kryzys
Chicago i jego okręg szkolny mają długą historię problemów finansowych. Uwikłane w długotrwały impas budżetowy, szkoły w Chicago walczyły o utrzymanie wypłacalności w 2017 r. i zaciągały pożyczki na wysokie stopy procentowe, aby pozostać wypłacalnymi. Poprzedniczka Johnsona, Lori Lightfoot, zaczęła stawiać miasto na mocniejszych podstawach fiskalnych — Chicago pozbyło się za jej kadencji śmieciowego ratingu kredytowego w 2022 r.
Chicagowski system szkolny, odpowiedzialny za edukację ponad 320 000 uczniów, wciąż jednak ma problemy. Spadająca liczba uczniów, wygasające federalne wsparcie pandemiczne i żądania związku nauczycieli dotyczące wyższych płac i większych zasobów prowadzą do prognozowanych rocznych deficytów przekraczających 500 milionów dolarów w latach 2026 i 2027.
Chicago liczyło na to, że okręg szkolny zapłaci w tym roku około 175 milionów dolarów kosztów emerytur dla osób niebędących nauczycielami. Aby pomóc w sfinansowaniu tego, Johnson podobno namawiał okręg do zaciągnięcia krótkoterminowej pożyczki w wysokości 300 milionów dolarów. Jednak dyrektor generalny okręgu Pedro Martinez, mianowany przez Lightfoot, odmówił. Swój sprzeciw wyraził w artykule redakcyjnym w Chicago Tribune, w którym ostrzegł przed ryzykiem dla ratingu kredytowego okręgu. Martinez powiedział również, że odrzucił prośbę Johnsona o rezygnację.
Reakcje i opozycja
Krytyka ze strony liderów biznesowych i społecznych narasta. Kilka znaczących organizacji, skupiających prezesów wiodących firm, wyraziło swoje poparcie Pedro Martineza, sprzeciwiając się planom burmistrza.
„Stabilność zarządzania, jakość edukacji i kondycja finansowa szkół publicznych w Chicago są najważniejsze” – stwierdzono w liście z 6 października.
Dystrykt stopniowo przechodzi z rady szkolnej wyznaczanej przez burmistrza do takiej, w której członkowie są wybieralni, i pierwszy raz będzie to miało miejsce już w listopadzie. Ta zmiana była katalizatorem wielu rezygnacji w radzie.
Perspektywy na przyszłość
Burmistrz Johnson stoi więc przed koniecznością zjednoczenia poparcia wokół swoich planów, w tym uzyskania zgody rady miasta na jego propozycję budżetową. Nie będzie to dla niego łatwe, bo niemal wszyscy radni podpisali list odrzucający wprowadzone przez niego zmiany w radzie szkolnej.
rj