Prawie każda pandemia w ciągu ostatniego stulecia była spowodowana wirusem, który przedostał się na ludzi ze zwierzęcia. „Generalnie pandemie są postrzegane jako problem biomedyczny” – mówi Raina Plowright, ekolog chorób zakaźnych na Uniwersytecie Cornell. „Z pewnością po rozpoczęciu pandemii jest to problem biomedyczny, ponieważ potrzebne są szczepionki, leki, badania” – mówi.
„Ale geneza pandemii jest w rzeczywistości problemem ekologicznym” – kontynuuje Plowright. Oznacza to, że jest to spowodowane złożonymi interakcjami między dziką przyrodą, siedliskami, klimatem i ludźmi.
W nowym artykule opublikowanym w Nature Communications Plowright wraz z zespołem 24 ekologów, naukowców zajmujących się chorobami zakaźnymi i ekspertów ds. polityki zebrała swoje zbiorowe obserwacje w trzy zalecenia mające na celu zapobieganie efektom ubocznym oraz powstrzymywanie epidemii i pandemii, zanim w ogóle się rozpoczną.
José Chies, immunogenetyk z Federalnego Uniwersytetu Rio Grande do Sul w Brazylii, który nie był zaangażowany w badania, twierdzi, że artykuł pokazuje, jak ważne jest proponowanie rozwiązań opartych na całym ekosystemie jednocześnie. Badacze zajmujący się zdrowiem publicznym nazywają to podejściem „One Health”.
Zdrowie ludzkie nie jest czymś, co należy rozpatrywać w oderwaniu od innych czynników – uważa Chies. „Powinniśmy wziąć pod uwagę zwierzęta, mikroorganizmy i środowisko równocześnie. To ekologia w szerokim ujęciu”.
Jak rośliny mogą nas chronić
Brak pożywienia wpływa na nietoperze, które muszą przenosić się do środowiska zdominowanego przez człowieka, a stres powoduje, że wydalają one lub uwalniają wirusy do środowiska. We wschodniej Australii dotyczyło to śmiercionośnego wirusa Hendra, który latające nietoperze wydalają z moczem i kałem. Kiedy konie na farmach zakażają się Hendrą w wyniku wydalin nietoperzy, śmiertelność wirusa wynosi 80%. Tylko siedem osób zachorowało od zakażonych koni, ale Hendra zabiła cztery z nich. „To bardzo przerażający wirus” – mówi Plowright. Jest to szczególnie niepokojące, ponieważ za każdym razem, gdy wirus przedostaje się na ludzi, ma kolejną okazję do ewolucji i stania się bardziej zaraźliwym. Co ciekawe, Hendra i wiele innych patogenów nie szkodzą samym nietoperzom. Jednak kiedy głodne i zestresowane nietoperze wędrują do ludzkich osiedli, tworzy się idealna mieszanka, która umożliwia przeniesienie wirusa z nietoperzy na konie, a w następstwie z koni na ludzi. Ale gdy w środowisku naturalnym nietoperzy zwiększa się ilość pożywienia, zwierzęta te opuszczają tereny zasiedlone przez człowieka, wracają do rodzimych lasów i zaczynają żerować na drzewach.
Innymi słowy – ekologiczny problem rozprzestrzeniania się miał ekologiczne rozwiązanie. „A jeśli nie nastąpi efekt uboczny” – mówi – „wtedy interwencja biomedyczna nie jest potrzebna”.
Eksperci zwracają uwagę, że do skutków ubocznych w postaci epidemii i zarażenia człowieka, dochodzi w wyniku interakcji ludzi i dzikich zwierząt w miarę niszczenia ich naturalnych siedlisk.
Wirusolog z Rocky Mountain Laboratories, który przez dziesięć lat badał nietoperze w Kongo, wyjaśnił, że wędrówka do ich miejsca polowego zwykle zajmowała kilka dni i wymagała użycia motocykli i canoe. Teraz wystarczy kilka godzin jazdy dwupasmową autostradą. Badacz z Instytutu Pasteura w Kambodży opisał, jak kiedyś musieli przedzierać się z maczetą przez dżunglę, aby zbadać konkretną jaskinię nietoperzy. Teraz mogą tam po prostu dojechać. Kiedyś badano nietoperze w lasach, ale teraz nietoperze żyją w miastach. Dzieje się tak dlatego, że w miarę oczyszczania siedlisk i zanikania rodzimego pożywienia nietoperze szukają alternatyw, takich jak „drzewa mango na podwórkach, drzewa figowe i kwitnące drzewka ozdobne” – mówi Plowright. „I tak obserwujemy obraz degradacji środowiska zachodzącej na całym świecie w naprawdę szybkim tempie. Więc oczywiste jest, że coraz bardziej prawdopodobne są skutki uboczne w takiej sytuacji”.
To właśnie ten zestaw zbiorowych obserwacji, zebranych przez dziesięciolecia badań, stał się podstawą trzech zaleceń zawartych w nowym artykule. Autorzy twierdzą, że strategie te powinny działać w przypadku wszystkich zwierząt przenoszących wirusy, które mogą się rozprzestrzeniać, w tym ptaków, gryzoni i naczelnych.
Trzy zalecenia
Naukowcy przede wszystkim sugerują ochronę tego, co i gdzie jedzą zwierzęta.
„Jeśli zwierzęta mają wystarczającą ilość pożywienia, nie muszą przenosić się do nowych środowisk, co często powoduje interakcje z ludźmi i zwierzętami domowymi” – wyjaśnia Plowright.
Ponadto wystarczające ilości jedzenia oznaczają mniej stresu, co oznacza, że „jest większe prawdopodobieństwo, że będą w stanie utrzymać silny układ odpornościowy i trzymać wirusy pod kontrolą”.
Po drugie, autorzy artykułu zalecają ochronę miejsc, w których zwierzęta gromadzą się – gdzie, jak piszą w artykule, „śpią, chronią, łączą się w pary, utrzymują kontakty towarzyskie i wychowują swoje młode”. Na przykład nietoperze mogą gniazdować dziesiątkami tysięcy. Chroniąc jaskinie, zadaszenia i inne siedliska, w których gromadzą się zwierzęta – lub wprowadzając bufory wokół tych miejsc, aby jeszcze bardziej zminimalizować niepokojenie ludzi – możemy pomóc utrzymać je z dala od miast i terenów zamieszkałych przez człowieka.
Na koniec proponują zapewnienie bezpieczeństwa osobom zagrożonym, co, ich zdaniem, nie jest rozwiązaniem ekologicznym, ale jest równie istotne. „Istnieje wiele społeczności, dla których kontakt z dzikimi zwierzętami stanowi część swojego powołania lub kultury” – mówi Plowright. Dlatego pomysł polega na ochronie tych osób poprzez zapewnienie odpowiedniego sprzętu, takiego jak maski chroniące przed wirusami i środki ochrony indywidualnej zapobiegające kontaktowi z płynami i wydalinami zwierząt. Plowright twierdzi, że wysiłki te obejmują również edukację i szkolenia, ponieważ niektórzy z jej kolegów odkryli, że „kiedy społeczności były świadome ekologii nietoperzy i tego, jak ważne są nietoperze dla zapylania, rozprzestrzeniania nasion i spożycia owadów, było mniej prawdopodobne, że wyrządzą im krzywdę”.
Proponowane rozwiązania są wystarczająco proste do sformułowania. Plowright przyznaje jednak, że ich wdrożenie nie będzie łatwe.
„Ziemia jest niezwykle cenna” – mówi. „Jest cenna dla rolnictwa. Jest cenna dla górnictwa, rozwoju, a przyroda nie generuje dolarów”.
Mimo to dla Plowright odpowiedź jest jasna. „Do nas należy znalezienie mechanizmu, dzięki któremu będziemy chronić naszą przyszłość i wspólne interesy wszystkich”.
jm