W ciągu ostatniej dekady Stany Zjednoczone dokonały bezprecedensowego skoku, stając się światowym liderem w produkcji ropy naftowej i gazu ziemnego. Skala tego wzrostu jest tak imponująca, że eksperci mają trudności z jej pełnym zrozumieniem. Dr David Dismukes, specjalista ds. energetyki z Uniwersytetu Stanowego Luizjany, określa to zjawisko jako "oszałamiające", podkreślając, że "przejście od zera do miliardów baryłek jest trudne do pojęcia".
Obecnie żaden kraj w historii nie wydobywał tyle ropy, ile USA w ciągu ostatnich sześciu lat. W 2023 roku jedna piąta całej światowej produkcji ropy pochodziła ze Stanów Zjednoczonych. Równie imponująco prezentuje się sektor gazowy - amerykańska produkcja gazu ziemnego wzrosła o 50% w ciągu ostatniej dekady, plasując kraj na szczycie światowych producentów.
Milion baryłek na godzinę!
Statystyki są oszałamiające: każdej godziny, przez cały rok, USA wydobywają średnio około 1 miliona baryłek ropy i 2 miliony ton gazu. Pola naftowe i gazowe rozciągające się od Teksasu przez Appalachy po Alaskę pracują na pełnych obrotach, aby zaspokoić rosnący popyt krajowy i zagraniczny.
Ten gwałtowny wzrost produkcji jest możliwy głównie dzięki postępowi technologicznemu w dziedzinie szczelinowania hydraulicznego, znanego powszechnie jako fracking. Ta kontrowersyjna metoda pozwoliła na dotarcie do wcześniej niedostępnych złóż ropy i gazu, otwierając nowe możliwości dla amerykańskiego przemysłu energetycznego.
Zmiany prawne otworzyły USA na nowe rynki
Zmiana w polityce energetycznej USA również odegrała kluczową rolę. W czasach administracji Obamy, w 2015 roku, Kongres zniósł zakaz eksportu ropy naftowej, co pozwoliło Stanom Zjednoczonym stać się jednym z wiodących eksporterów tego surowca na świecie, wyprzedzając tradycyjne państwa naftowe, takie jak Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Kuwejt.
Równie imponujący jest wzrost w sektorze skroplonego gazu ziemnego (LNG). W ciągu zaledwie kilku lat USA stały się światowym liderem w eksporcie LNG. Zdolność eksportowa gazu w USA potroiła się w ostatnich sześciu latach i ma się podwoić w ciągu najbliższych trzech lat.
Luizjana w centrum wydarzeń
Centrum tego energetycznego boomu znajduje się na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej, na granicy Luizjany i Teksasu. Na odcinku zaledwie 80 kilometrów działa lub jest w budowie 11 zakładów LNG, które po osiągnięciu pełnej wydajności będą eksportować więcej gazu niż Australia i Katar (drugi i trzeci największy eksporter LNG) razem wzięte.
Jednym z kluczowych graczy w tym sektorze jest firma Venture Global, która planuje rozbudowę swojego zakładu Calcasieu Pass. Projekt o wartości 10 miliardów dolarów, znany jako CP2, ma zwiększyć amerykański eksport gazu o jedną piątą, przetwarzając około 20 milionów ton LNG rocznie.
Wzrost produkcji i eksportu surowców energetycznych ma ogromne znaczenie ekonomiczne dla USA. Tworzy tysiące dobrze płatnych miejsc pracy, przyciąga miliardy dolarów inwestycji i wzmacnia pozycję geopolityczną kraju. Jak zauważa dr Dismukes, wielu pracowników w tym sektorze zarabia sześciocyfrowe kwoty rocznie, co stanowi znaczący wkład w lokalną i krajową gospodarkę.
„Petropaństwo” niekoniecznie dobre dla środowiska
Jednak ten bezprecedensowy wzrost produkcji ropy i gazu nie jest pozbawiony kontrowersji. Eksperci ds. klimatu, tacy jak John Sterman z MIT, ostrzegają, że Stany Zjednoczone de facto stały się "petropaństwem", kontynuując ekspansję paliw kopalnych mimo zobowiązań do walki ze zmianami klimatu.
Senator Ed Markey, demokrata i zwolennik Zielonego Nowego Ładu, krytykuje tę sytuację, mówiąc: "Stany Zjednoczone nie mogą głosić wstrzemięźliwości siedząc na barowym stołku. Nie możemy mówić innym krajom, aby redukowały emisje gazów cieplarnianych, jednocześnie eksportując do nich ropę i gaz".
Boom w sektorze ropy i gazu ma również lokalne konsekwencje środowiskowe. Mieszkańcy terenów, na których prowadzone jest intensywne wydobycie i przetwarzanie surowców, skarżą się na zanieczyszczenie powietrza i wody oraz problemy zdrowotne. Roishetta Ozane, działaczka na rzecz sprawiedliwości środowiskowej z Lake Charles w Luizjanie, ostrzega, że "zatwierdzenie projektu CP2 byłoby podpisaniem naszego wyroku śmierci".
Mimo tych obaw, przemysł naftowy i gazowy ma silne poparcie polityczne i ekonomiczne. Venture Global twierdzi, że ich projekty są kluczowe dla bezpieczeństwa energetycznego krajów takich jak Niemcy, Japonia czy Ukraina. Firma podkreśla również swoje inwestycje w lokalne społeczności, w tym programy szkoleniowe i rozwój infrastruktury.
Przyszłość amerykańskiego sektora ropy i gazu pozostaje jednak niepewna
Z jednej strony, globalne zapotrzebowanie na energię wciąż rośnie, a USA są dobrze przygotowane, aby zaspokoić ten popyt. Z drugiej strony, rosnąca presja na dekarbonizację gospodarki i rozwój odnawialnych źródeł energii może w dłuższej perspektywie ograniczyć ekspansję paliw kopalnych.
Ze strony administracji rządowych, republikańskich i demokratycznych, raczej nie nadejdzie cios dla sektora paliwowego. Wbrew powszechnie panującej opinii, mówiącej o ograniczeniach dla wydobycia nakładanych przez demokratów, administracja Bidena przyznała dotąd niemal o 50% więcej zezwoleń na odwierty ropy i gazu na terenach federalnych niż administracja Donalda Trumpa w pierwszych trzech latach urzędowania. Według danych opublikowanych przez Biuro Zarządzania Ziemią Departamentu Spraw Wewnętrznych, tylko w ubiegłym roku wydano 3 377 zezwoleń. Mimo obietnic z kampanii wyborczej o ograniczeniu produkcji paliw kopalnych, Biden nie zrealizował tych zapowiedzi, a aktywiści klimatyczni krytykują jego administrację za kontynuację nowych projektów.
Niezależnie od przyszłych trendów, jedno jest pewne: w ciągu ostatniej dekady Stany Zjednoczone dokonały bezprecedensowego skoku, stając się światowym liderem w produkcji ropy i gazu. Ta transformacja ma głębokie implikacje nie tylko dla amerykańskiej gospodarki i polityki energetycznej, ale również dla globalnego rynku energii i międzynarodowych relacji geopolitycznych.
rj