31 października 2024

Udostępnij znajomym:

Burmistrz Chicago zdecydował się na złamanie swojej obietnicy wyborczej: w miejskim budżecie na 2025 rok pojawiła się podwyżka podatków od nieruchomości. Trudno jednak powiedzieć w tym momencie, czy wejdzie w życie – niemal natychmiast ostro sprzeciwili się jej radni, w tym jego najwięksi sojusznicy.

Brandon Johnson przedstawił projekt budżetu miasta Chicago na rok 2025, który wywołał falę krytyki nawet wśród jego najbliższych sojuszników. Najbardziej kontrowersyjnym elementem 17,3-miliardowego budżetu jest planowana podwyżka podatku od nieruchomości o 300 milionów dolarów, która ma pomóc w załataniu ogromnej, sięgającej 982 milionów dolarów dziury budżetowej. Propozycja ta stoi w jaskrawej sprzeczności z wcześniejszymi zapewnieniami składanymi przez administrację miejską.

Do tego ma to miejsce w momencie, kiedy wielu właścicieli domów i biznesów w Chicago zmaga się już z wyższymi podatkami od nieruchomości po ponownej wycenie ich wartości w powiecie Cook.

Johnson twierdzi, że bez podwyżki zwolnienia i wysyłanie pracowników na bezpłatne urlopy staną się nieuniknione, co wpłynie na tysiące zatrudnionych, w tym policjantów i strażaków. To sytuacja, którą nazwał „nie do przyjęcia”.

Jak wysoka podwyżka?

W oświadczeniu biuro burmistrza stwierdziło, że właściciele nieruchomości zobaczą szacunkowy średni wzrost o 4% swojego rachunku za podatek od nieruchomości, przy użyciu wartości szacunkowych z 2023 r., aby osiągnąć łączną kwotę 300 milionów dolarów. Oznacza to, że dla przykładowego podatku w wysokości 5,000 dolarów, podwyżka oznaczałaby 200 dolarów więcej.

Johnson powiedział, że bez podwyżki podatku od nieruchomości miasto będzie zmuszone zmniejszyć swoją siłę roboczą o 17%. „To trudna decyzja” – powiedział. „Rozumiem, że dzisiaj proszę rodziny, aby się przyłożyły i zrobiły trochę więcej, aby upewnić się, że ich sąsiedzi nie zostaną zwolnieni i żebyśmy nie musieli ciąć ważnych usług miejskich”.

Plan budżetowy pod ostrzałem

Próbując zbilansować budżet, burmistrz Chicago proponuje nie tylko kontrowersyjną podwyżkę podatków, ale również likwidację 743 nieobsadzonych stanowisk w różnych departamentach miejskich oraz wykorzystanie rekordowej nadwyżki w wysokości 570 milionów dolarów z tzw. funduszy rozwojowych (TIF). Dodatkowo, plan zakłada znaczące ograniczenie wydatków na pomoc migrantom oraz przerzucenie części zobowiązań emerytalnych na barki Chicago Public Schools.

Propozycja spotkała się z natychmiastowym i zdecydowanym sprzeciwem ze strony radnych miejskich, w tym - co najbardziej zaskakujące - aldermana Byrona Sigcho-Lopeza z 25. okręgu, dotychczas jednego z jego najbliższych sojuszników. „Nie mogę poprzeć podwyżki podatku od nieruchomości” - oświadczył stanowczo Sigcho-Lopez, proponując alternatywne rozwiązanie w postaci wstrzymania zaliczkowej wpłaty emerytalnej w wysokości 272 milionów dolarów, która przekracza ustawowe wymogi.

Rosnąca koalicja przeciwko podwyżkom

Co najmniej 14 radnych już w pierwszym dniu podpisało list sprzeciwiający się planowanej podwyżce podatków. Wśród nich znaleźli się również inni bliscy współpracownicy burmistrza - Carlos Ramirez-Rosa, Jessie Fuentes i Rossana Rodriguez-Sanchez, którzy od tygodni lobbowali za znalezieniem alternatywnych rozwiązań.

Dodatkowe obciążenia dla biznesów

Plan burmistrza przewiduje również zwiększenie podatków od alkoholu, które ma przynieść dodatkowe 10,6 milionów dolarów do miejskiej kasy. Annette Guzman, dyrektor budżetowy miasta, argumentuje, że zmiany są konieczne, ponieważ podatek od alkoholu nie nadążał za inflacją.

Jack Lavin, prezes Chicagowskiej Izby Handlowej, ostrzega, że proponowana podwyżka „zaszkodzi mieszkańcom i firmom wszystkich rozmiarów w całym mieście”. Szczególnie krytyczny głos płynie ze strony branży gastronomicznej, która już zmaga się z nowymi regulacjami dotyczącymi płacy minimalnej i płatnych urlopów.

Pat Doerr, przedstawiciel Hospitality Business Association of Chicago, przewiduje, że wyższe podatki mogą skutkować masowym odpływem klientów do podmiejskich lokali, co z kolei doprowadzi do utraty miejsc pracy i zmniejszenia wpływów z podatku od sprzedaży.

Związki zawodowe ostrożne

Mimo że burmistrz uniknął konfliktu ze związkami zawodowymi, nie proponując zwolnień ani przymusowych urlopów dla pracowników miejskich, poparcie związków nie jest bezwarunkowe. Roberta Lynch, dyrektor wykonawczy AFSCME Council 31, reprezentującego ponad 3 000 pracowników miejskich, wyraziła zaniepokojenie planami likwidacji ponad 400 wakatów w Departamencie Policji Chicago, szczególnie na stanowiskach cywilnych.

Perspektywy przyjęcia budżetu

W obecnej sytuacji Johnson stoi przed trudnym wyzwaniem zebrania wymaganych 26 głosów poparcia. Przewodniczący Komisji Budżetowej, alderman Jason Ervin, próbuje tonować nastroje, wyrażając nadzieję, że „chłodniejsze głowy przeważą”. Jednak szanse na przeforsowanie budżetu w obecnej formie wydają się niewielkie.

Alderman Pat Dowell, przewodniczący Komisji Finansów, podsumował sytuację mówiąc:

„W wielu aspektach zgadzam się z wizją burmistrza, ale musimy być w stanie za nią zapłacić. To jest rok, w którym stać nas tylko na ciasto, bez lukru”.

Wypowiedź ta dobrze oddaje nastroje panujące w radzie miasta, gdzie coraz głośniej mówi się o konieczności znalezienia alternatywnych rozwiązań i wprowadzenia dodatkowych cięć budżetowych.

Rada Miasta ma czas do końca roku, aby zatwierdzić budżet. Obecna podwyżka byłaby drugą co do wysokości po zatwierdzonej w 2016 roku w wysokości 588 milionów za rządów Rahma Emanuela.

rj

----- Reklama -----

Chicago Board of Elections 2024

----- Reklama -----

Chicago Board of Elections 2024

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor