Miliony dolarów na kampanię wyborczą Brandona Johnsona zostało przelanych przez związki zawodowe działające w ratuszu i podległych agencjach – wynika z dziennikarskiego śledztwa przeprowadzonego przez dziennikarzy Chicago SunTimes. Tego rodzaju wpłaty na kampanię są legalne, ale niedoszły burmistrz Willie Wilson chce ich zakazania od najbliższych wyborów samorządowych. Samo zjawisko nie jest nowe, ale przez wielu komentatorów od dawien dawna uznawane jest za nieetyczne. Tegoroczne wybory w Chicago były pod tym względem wyjątkowe, bo związkowcy hojnie wspierali nie tylko Brandona Johnsona.
Dawali wszyscy
Związek zawodowy Chicago Teachers Union, którego burmistrz Brandon Johnson był wieloletnim członkiem, odegrał kluczową rolę w batalii wyborczej pod względem organizacyjnym i finansowym. Reprezentujący około 30 000 nauczycieli Chicago Public Schools i związanego z nimi personelu, CTU wpłacił ponad 2,3 miliona dolarów na fundusz kampanii Johnsona od końca 2022 roku, a stanowe i krajowe związki zawodowe nauczycieli przekazały mu kolejne 3,3 miliona dolarów – to już dane potwierdzone oficjalnymi bilansami. CTU nie jest jedynym związkiem związanym z ratuszem, który zdecydował się na wsparcie urzędującego włodarza miasta. W tym samym okresie fundusz kampanii Johnsona otrzymał łącznie 5,7 miliona dolarów od innych związków i grup pracowniczych. Większość z nich pochodziła od kilkunastu innych związków, które negocjują umowy z ratuszem i jego siostrzanymi agencjami. W sumie ponad 80% z 13,6 miliona dolarów, które otrzymał fundusz kampanii burmistrza - Friends of Brandon Johnson - pochodziło od zorganizowanych organizacji pracowniczych i stowarzyszeniowych. Poza nauczycielami centów nie szczędził Service Employees International Union - był odpowiedzialny za największą część pieniędzy pochodzących od poszczególnych grup zawodowych, przekazując Johnsonowi łącznie ponad 4,5 miliona dolarów.
"Burmistrz wierzy, że budowanie kampanii poprzez solidarność z ludźmi pracy jest dobrą rzeczą. Kiedy ludzie z klas pracowniczych wspierają burmistrza Johnsona, postrzegamy to jako wotum zaufania dla jego podejścia do rządzenia. Przez cały ten czas zbieranie funduszy przez naszą kampanię ze związkami zawodowymi odbywało się zgodnie ze wszystkimi przepisami i regulacjami dotyczącymi kampanii. Kropka." – powiedział doradca kampanii Johnsona, Bill Neidhardt.
Nie tylko Johnson
Paul Vallas, dyrektor ds. budżetu w administracji Daleya i były dyrektor generalny Chicago Public Schools także otrzymał datki od związków zawodowych - w tym Teamsters, International Union of Operating Engineers i International Brotherhood of Electrical Workers, które mają umowy z ratuszem. Lori Lightfoot i inni byli burmistrzowie również przyjmowali tego rodzaju wpłaty na kampanię od związków zawodowych, w tym także tych reprezentujących urzędników podległych służbom miejskim. Związek zawodowy Laborers Union przekazał Lightfoot ponad 800,000 dolarów, z czego większość tej kwoty przed jej wyborami w 2019 roku. Ponadto, na kilka miesięcy przed przegraną w tegorocznych wyborach, otrzymała od związku 25,000 dolarów.
Potrzebne są nowe regulacje prawne
Willie Wilson, biznesmen, który podczas wiosennych wyborów przegrał walkę o fotel burmistrza Chicago, wezwał Johnsona do zakazania składek związkowych na kampanie burmistrzowskie, mówiąc: "Nie sądzę, że politycy rządzą miastem. Myślę, że to związki zawodowe rządzą miastem". Wilson twierdzi, że jeśli burmistrz bierze pieniądze od związków zawodowych, to ma skłonność do "stawiania ich na pierwszym miejscu, przed ludźmi". Z kolei radny Gilbert Villegas z 36. dzielnicy powiedział, że rozważa wprowadzenie środka mającego na celu ograniczenie wpłat na kampanię dla samorządowców od związków zawodowych, które mają umowy z ratuszem i siostrzanymi agencjami.
System ten "stawia zwykłych ludzi w niekorzystnej sytuacji", powiedział Villegas. "Zminimalizowanie ilości pieniędzy pochodzących od specjalnych interesów jest zawsze dobrą rzeczą".
fk
