----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

01 lipca 2024

Udostępnij znajomym:

Piwo na opaleniznę? Ząbki czosnku na zatoki? Nie daj się nabrać na zdrowotne bzdury zalewające internet.

Keren Landman, lekarka, badaczka, epidemiolog, a także reporterka zajmująca się tematami zdrowotnymi, podzieliła się swoimi doświadczeniami związanymi z fałszywymi poradami zdrowotnymi w mediach społecznościowych. Jej relacja zamieszczona w portalu Vox powinna być ostrzeżeniem dla wszystkich.

Landman od kilku miesięcy zajmuje się tematyką zdrowia publicznego. Jej zadaniem jest monitorowanie rad zdrowotnych pojawiających się w mediach społecznościowych. Jak się okazuje, są one często absurdalne. Przykłady? Sok z ziemniaka zamiast antybiotyków na anginę; polewanie się piwem dla lepszej opalenizny; białko w proszku spożywane poprzez wsypanie go bezpośrednio do ust (zły pomysł).

Konsekwencje tych „porad” są poważne. Ludzie doznają krzywd, a eksperci poświęcają niezliczone godziny i środki na ich naprawę. Naukowcy i pracownicy służby zdrowia starają się zalewać internet treściami demaskującymi tego typu porady, ale nie jest jasne, czy docierają one do osób najbardziej podatnych na dezinformację zdrowotną.

Dr Landman przyznaje, że jest to praca bez końca. Filmy influencerów prezentujące „super trick” pojawiają się w tysiącach, a zanim uda się obalić jeden, pojawia się dziesięć kolejnych. Ponadto, często ma wrażenie, że jej praca nie dociera do osób, które najbardziej potrzebują rzetelnych, prawdziwych informacji zdrowotnych.

Winni są tutaj sprzedający fałszywą nadzieję, którzy zarabiają na ludzkiej desperacji, platformy technologiczne pozwalające na ich proliferację oraz ustawodawcy, którzy zbyt wolno wprowadzają odpowiednie, chroniące ludzi regulacje. Do tego dochodzi edukacja publiczna, która nie uczy krytycznego myślenia, czy niezbyt komunikatywne agencje rządowe, oraz politycy i inni publiczni działacze, którzy podkopują autorytet źródeł sprawdzonych informacji dla własnych korzyści.

Doktor Landman przyznaje na łamach Vox, że czasem chce potrząsnąć konsumentami, którzy ślepo ufają internetowym "radom zdrowotnym" bez sprawdzenia ich źródła. Dlaczego ktoś miałby wierzyć przypadkowemu internaucie dającemu przepis na "oczyszczanie z pasożytów" poprzez picie detergentu do prania? Albo leczeniu kataru poprzez wpychanie ząbków czosnku do nosa?

Społeczeństwo jest bowiem na łasce najbardziej zręcznych manipulatorów wszech czasów – czytamy w opracowaniu. Wzrost zasięgu i siły dezinformacji zdrowotnej jest bezpośrednio związany z uzasadnioną nieufnością wobec systemów, w tym rządowych, służby zdrowia i ekspertów naukowych. Niektóre z tych instytucji mają poważne problemy z integralnością i mogły zawieść ludzi na bardzo osobistym poziomie.

Jednak gdzieś trzeba postawić granicę.

W badaniu przeprowadzonym przez firmę Edelman, zajmującą się komunikacją zdrowotną, 63 procent osób w wieku od 18 do 34 lat wyrażało obawy dotyczące dezinformacji zdrowotnej. Co ciekawe, to ta sama grupa demograficzna, która najczęściej korzysta z mediów społecznościowych w poszukiwaniu... informacji zdrowotnych.

Ludzie zdają sobie sprawę ze szkodliwości wiary w tego typu informacje i mają świadomość, jak to wpływa na ich życie. 55 procent tzw. młodych dorosłych, według badania Edelman, żałuje decyzji podjętej na podstawie błędnej informacji pochodzącej z reklamy, od rodziny, przyjaciół lub twórcy treści online. Niemniej jednak, dezinformacja nadal się szerzy. Co zatem robić, gdy media społecznościowe serwują "jeden dziwny trik" obiecujący idealną sylwetkę, promienną cerę, zrównoważone hormony i życie bez raka?

Po pierwsze, zaufaj swojemu wewnętrznemu wykrywaczowi bzdur. Jeśli zdrowotne twierdzenie wydaje się zbyt dobre, by było prawdziwe, prawdopodobnie takie jest. Sygnałem ostrzegawczym jest również, gdy osoba przekazująca taką informację używa języka lub obrazów wywołujących silne emocje, takie jak strach i oburzenie.

Jeśli ktoś próbuje ci coś sprzedać, powołując się na zdrowotne twierdzenie, to kolejny znak ostrzegawczy. Warto wtedy dokładniej sprawdzić prawdziwość tego, co mówi: czy zostało to potwierdzone przez wiarygodne źródła, czy kilka anonimowych stron i wpisów w mediach społecznościowych? Można to sprawdzić w zwykłej przeglądarce internetowej, czy na jednej z wielu stron weryfikujących fakty, takich jak FactCheck.org lub na stronach instytucji medycznych, jak Mayo lub Cleveland Clinic. Mona także zapytać swojego lekarza.

Może kiedyś pojawi się lepsza ochrona przed dezinformacją medyczną w internecie. Na razie jednak słuchaj swojego wewnętrznego wykrywacza bzdur. Twoje zdrowie może od tego zależeć.

na podst. vox

rj

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor