Amerykański system edukacji K-12 często cieszy się złą sławą. Ma obsesję na punkcie standardowych testów, które oznaczają, że to, czego dzieci uczą się w klasach, poważnie koncentruje się na przygotowaniu do tych testów i skupieniu na wąskim zakresie materiału, zamiast angażujących doświadczeń. Pracodawcy i uniwersytety twierdzą, że dzieci opuszczają szkołę średnią nieprzygotowane pod względem umiejętności takich jak komunikacja i krytyczne myślenie, niezbędnych do funkcjonowania i prosperowania na studiach wyższych i w pracy. Sami uczniowie często czują się nieprzygotowani na świat, przed którym stoją, co powoduje frustrację i niepokój.
U podstaw wielu z tych krytycznych uwag leży architektura systemu uczenia się. Od dzieci wymaga się, aby każdego roku spędzały określoną ilość czasu na zajęciach (około 1000 godzin zajęć rocznie lub inna podobna ilość czasu). To właśnie czas bardziej definiuje ich uczenie się niż to, czy i czego faktycznie się uczą. „Zasadą jest czas spędzony na nauce” – mówi Timothy Knowles, prezes Carnegie Foundation for Teaching and Learning. „Mistrzostwo lub kompetencja nie są regułą”.
Zmiany na horyzoncie
Na początku 2023 r. Fundacja Carnegie nawiązała współpracę z ETS, gigantem, który pisze i zarządza testami takimi jak GRE. Planują zlikwidować jednostkę zwaną Carnegie Unit, która została opracowana w 1906 roku jako miara czasu, który uczeń spędza na studiowaniu danego przedmiotu, określając, ile nauki musi się odbyć w ciągu roku lub przyznawała określony stopień (np. ilość wymaganych do ukończenia studiów kredytów została opracowana w oparciu o jednostkę Carnegie). Po drugie, zamierzają opracować nowy zestaw ocen opartych na umiejętnościach takich jak współpraca, krytyczne myślenie, kreatywność i komunikacja oraz wytrwałość i empatia.
Konsekwencje tej zmiany mogą być ogromne. Od dawna wiadomo, że dzieci uczą się wszędzie, nie tylko w szkole, i nabywają różnego rodzaju umiejętności i zdolności, które trudno dostrzec, ponieważ nie są mierzone w żaden ważny, rzetelny, możliwy do udostępnienia lub zrozumiały sposób. Wiele dzieci rozwija światowej klasy umiejętności zarządzania czasem – umiejętność radzenia sobie z pracą, opiekowania się rodzeństwem i osiągania sukcesu bez drogich korepetytorów i głębokich sieci społecznościowych. Jednak umiejętności te nie są w znaczący sposób odzwierciedlane w ocenach niezbędnych do dostania się na studia czy znalezienia pracy.
„Jeśli uda nam się stworzyć narzędzia, które skupią się na tym, co pozornie niewidoczne, uchwycą autentyczne zaangażowanie w naukę, w jakikolwiek sposób się ona nie odbywa, istnieje szansa, aby pomóc wzmacniać działanie milionów młodych ludzi” – mówi Knowles.
Jeśli zostanie dobrze opracowany, nowy sposób oceny uczenia się może sprawić, że uczenie się będzie bardziej istotne, bardziej wciągające, przejrzyste sprawiedliwe.
Korzyści dla uczniów
Oceny umiejętności pomogłyby dzieciom i rodzinom dowiedzieć się więcej o procesie uczenia się. Czy moje dziecko potrafi skutecznie się komunikować? Dobrze współpracuje z innymi? Takie testy zapewniłyby nauczycielom wiarygodne, trafne i poparte badaniami narzędzia, wpływające na ich lepszą pracę, a w przypadku uczniów zachętę do rozwijania tych umiejętności. Dzięki temu uniwersytety i pracodawcy będą mieli bogatszy zestaw danych, na podstawie których będą mogli wybierać studentów.
„Gdziekolwiek spojrzymy na edukację, wyniki obecnego systemu szkolnictwa podstawowego i wyższego są w najlepszym przypadku nierówne, a w najgorszym całkowicie zawodzą” – mówi Amit Sevak, dyrektor generalny ETS. „Koncentrujemy się na tym, czy dostałeś piątkę z biologii lub przedmiotów ścisłych, jeśli jesteś w szkole podstawowej lub gimnazjum, a nie na podstawowych umiejętnościach, które będą miały znaczenie w świecie nauki, pracy i w społeczeństwie”.
Uczenie się oparte na kompetencjach nie jest niczym nowym, ale funkcjonuje na obrzeżach edukacji K-12, a nie w jej sercu (jest ugruntowane np. w szkołach medycznych).
Edukatorzy chcą zmian
Kuratorzy, nauczyciele i liderzy oświaty popierają tę zmianę. „Jestem podekscytowana, że w końcu odbyli tę długo oczekiwaną rozmowę” – mówi dr Tamara Willis, dyrektor okręgu szkolnego Susquehanna Township w Pensylwanii. „My, funkcjonujący w przestrzeni K 12, zaczynamy zdawać sobie sprawę, że musimy ponownie przemyśleć, w jaki sposób kształcimy naszych uczniów i jak przygotowujemy ich do życia po ukończeniu szkoły lub do możliwości podjęcia studiów policealnych”.
Wyobraźmy sobie klasę matematyczną składającą się z 30 dzieci. Celem nauczyciela jest doprowadzenie jak największej liczby uczniów do „biegłości”, za co odpowiedzialność ponoszą zarówno nauczyciel, szkoła, jak i okręg. Dlatego nauczyciel przygotowuje dzieci do testu w najprostszy możliwy sposób: skupiając się na konkretnym teście. Problem? Wiele dzieci nie lubi przygotowań do testów, ponieważ mogą być nudne, a wiele z nich nie radzi sobie dobrze z testami. Wielu ekspertów ds. edukacji zadaje sobie pytanie, czy te oceny to właściwe oceny.
Teraz wyobraźmy sobie, że na tych zajęciach z matematyki chcemy rozwinąć umiejętności współpracy. Identyfikujemy kompetencje leżące u podstaw współpracy — na przykład słuchanie, przyjmowanie informacji zwrotnych i oferowanie ich. Uczniowie mają cyfrowe portfolio, w którym śledzą swoją współpracę (i inne umiejętności). Identyfikując umiejętności i sposoby ich rozwijania, uczniowie zaczynają je zauważać. Nauczyciele dodają do portfolio. Rodzice też. Kluczem do sukcesu jest to, że dzieci nie są szeregowane na podstawie ich kreatywności lub empatii, co bez wątpienia skłoniłoby bogatych rodziców do natychmiastowego zatrudnienia całej armii nauczycieli empatii. Celem nie są wyniki, ale rozwój.
Wiele stanów, takich jak Kentucky, Nowy Jork i Michigan, współpracowało z rodzicami, nauczycielami i społecznościami, aby ustalić zakres umiejętności, jakich młodzi ludzie potrzebują, aby przetrwać i prosperować w szybko zmieniającym się i niepewnym świecie. Nazywają je profilami uczniów lub profilami absolwentów. Okręg szkolny Northern Cass 97 w stanie Iowa zidentyfikował pięć: odpowiedzialność, komunikacja, zdolność adaptacji, przywództwo i sposób myślenia ucznia. Okręg nie ocenia dzieci pod względem zdolności adaptacyjnych, ale raczej uczy dzieci, jak je rozwijać. „Nie oceniamy tych umiejętności” – mówi dr Corey Steiner, superintendent. „Przekazujemy jedynie informację zwrotną”.
Northern Cass całkowicie przeszło z systemu opartego na ocenach na system mierzący biegłość. Większość okręgów chętniej wykorzystałaby oceny oparte na umiejętnościach jako dodatek, a nie zamiennik, sposób na upewnienie się, że umiejętności zostaną oficjalnie uznane i zmierzone, tak jak to robią naukowcy, a nie przypadkowo. Daje to uczniom możliwość wyboru: ci, którzy chcą kontynuować naukę na studiach, muszą posiadać wykształcenie akademickie. Ci, którzy chcą kontynuować kształcenie zawodowe, programowanie, spawanie, zdobywanie uprawnień Google lub inną alternatywną ścieżkę, również będą mieli dane na temat nabytych umiejętności i zdolności.
Przestarzały system ocen
Istnieje duże zapotrzebowanie na większe uznanie tego, co dzieci wiedzą i potrafią, w porównaniu z tym, co według szkoły mogą zrobić. Częściowo dzieje się tak dlatego, że imponująca inflacja stopni sprawiła, że nie wiadomo, co oznaczają oceny. „Gram w tę grę od dawna i nie wiem, co oznacza 90%” – mówi dr Steiner z Northern Cass. Dziecko przynosi żywność na szkolną zbiórkę i otrzymuje pięć dodatkowych punktów, a to A– mówi. Albo oddaje pracę z opóźnieniem, zawierającą 100% treści, ale otrzymuje mniej punktów za spóźnienie. Nikt poza nauczycielem nie rozumie, co to dziecko tak naprawdę potrafi.
W funkcjonującym systemie nie traktowano priorytetowo rozwoju umiejętności. Według badania przeprowadzonego w 2019 r. przez Krajowe Stowarzyszenie Szkół Wyższych i Pracodawców większość pracodawców uważa, że krytyczne myślenie, rozwiązywanie problemów i praca zespołowa to umiejętności niezbędne do osiągnięcia wydajności siły roboczej, ale brakuje ich absolwentom szkół wyższych. Światowe Forum Ekonomiczne regularnie przeprowadza ankiety wśród globalnych firm, pytając, jakie umiejętności zatrudniają obecnie i jakich oczekują w przyszłości. Do tych, które zyskują na popularności, zalicza się myślenie kreatywne i analityczne, a tuż za nimi znajduje się „ciekawość i uczenie się przez całe życie”. W jaki sposób piątka z matematyki pomaga w uczeniu się przez całe życie?
Roboty drugiej kategorii
Na arenie międzynarodowej wysiłki mające na celu pomiar szerszych umiejętności trwają od kilkudziesięciu lat. OECD zarządza Programem Międzynarodowej Oceny Uczniów (PISA), czyli testem czytania, matematyki i przedmiotów ścisłych, do którego co trzy lata podchodzi 500 000 dzieci w 79 krajach. Od 1997 roku opracowuje opcjonalne testy uzupełniające testy akademickie, w tym mierzące wspólne rozwiązywanie problemów, globalne kompetencje i kreatywne myślenie. „Pojawienie się sztucznej inteligencji powinno nas skłonić do głębszego zastanowienia się nad tym, co czyni nas ludźmi” – powiedział Andreas Schliecher, kierownik działu edukacji OECD. Jeśli nie będziemy ostrożni, świat będzie kształcił „roboty drugiej kategorii, a nie ludzi pierwszej klasy”.
W USA istnieje wiele grup wykonujących podobną pracę, ale żadna nie działa na masową skalę. Competency Based Education Network i Instytut Aurora od dawna opowiadają się za lepszymi, bogatszymi doświadczeniami edukacyjnymi dla uczniów i opracowały narzędzia do pomiaru i rejestrowania ich postępów. Mastery Transcript opracowano w 2017 r., aby uwzględnić fakt, że uczelnie potrzebowały sposobu na zrozumienie różnych form oceniania wykraczających poza SAT i GPA. American Council on Education przekłada doświadczenie wojskowe lub certyfikaty takie jak te wydawane przez Google czy IBM na punkty uniwersyteckie.
Wysiłki te pozostawały marginalne, dopóki COVID-19 i sztuczna inteligencja nie stworzyły warunków, aby to zmienić. Pandemia wpuściła rodziców do czarnej skrzynki edukacji i wielu osobom nie spodobało się to, co zobaczyli. Eksplozja sztucznej inteligencji uwypukliła znaczenie wyjątkowych umiejętności ludzkich wykraczających poza matematykę, czytanie i nauki ścisłe (z którymi ChatGPT radzi sobie bardzo dobrze).
Trudna droga
Próba przekształcenia amerykańskiego kompleksu testów wiąże się ze znacznym ryzykiem. Standaryzując ludzkie umiejętności w celu ich oceny, ryzykujemy ich odczłowieczeniem. Trzeba znaleźć równowagę między umiejętnościami i wykształceniem akademickim, zamiast narzucać coraz więcej ocen już zestresowanym dzieciom i przeciążonym nauczycielom. Należy skupić się na rozwoju umiejętności, a nie na ich rankingu i sortowaniu. Nie należy rezygnować ze zdobywania podstawowej wiedzy akademickiej na rzecz zapewnienia dzieciom zatrudnienia.
Willis z Susquehanna obawia się, że uniwersytety i pracodawcy twierdzą, że chcą danych, ale mogą nie wiedzieć, jak z nich korzystać. „Dane są tak dobre, jak zdolność ich interpretacji” – zauważa. Szkoły będą potrzebować personelu, który zadba o to, aby doświadczenia oparte na umiejętnościach były oparte na dowodach i znaczące, a nie były kolejną modą, której tak wiele jest w edukacji.
Zamiast promować równość, mogłoby ją to podważyć, tworząc dwupoziomowy system – lub więcej niż jeden – w którym zamożne dzieci zdają AP i SAT i wybierają ścieżkę akademicką, podczas gdy dzieci o niskich dochodach wybierają ścieżkę opartą na umiejętnościach, uważaną za mniej rygorystyczną. „Jeśli dokonasz oceny opartej na wynikach, znajdzie się grupa ludzi, która powie: «Och, obniżasz standardy i po prostu pomagasz dzieciom przetrwać? „Nie chodzi o obniżanie standardów, ale o zapewnienie wyboru, w jaki sposób te standardy spełnić” – mówi Soler.
Jedną z innowacji jest to, że ETS i Carnegie wyraźnie włączają rodziców, uczniów, nauczycieli i decydentów w opracowywanie nowych ocen. Będzie to chaotyczne, ale potencjalnie cenne. Odkryje, czego chcą rodzice i pedagodzy, informując o rodzaju systemu, który należy zbudować. Knowles zapewnia, że pomimo ogromnej polaryzacji istnieje co do tego szeroki konsensus. Prawica chce skupić się na umiejętnościach potrzebnych do pracy; lewica na rzecz równości. Droga ku temu – jego zdaniem – może być ta sama.
na podst. time
jm