Amerykański sędzia federalny uznał w tym tygodniu, że działalność Google w zakresie wyszukiwarek stanowi nielegalny monopol. Jest to przełomowe orzeczenie i stanowi zwycięstwo zarówno zwolenników ograniczenia wpływów gigantów technologicznych, jak i samej administracji rządowej, która już od jakiegoś czasu dąży do zaostrzenia regulacji wobec nich.
Decyzja ta może przynieść znaczące zmiany w tym, jak funkcjonuje internet, a także sygnalizować, iż żadna firma nie jest zbyt duża, by uniknąć większego nadzoru.
Google uznany za monopolistę
Sędzia federalny Amit Mehta stwierdził, że „Google jest monopolistą i działał w sposób mający na celu utrzymanie swojego monopolu”. Dotyczy to przede wszystkim dominacji na rynku wyszukiwarek internetowych. Mehta skupił się szczególnie na faktach związanych z podpisywaniem umów przez Google z innymi firmami, w tym Apple, w celu zapewnienia, że wyszukiwarka Google będzie domyślną w ich urządzeniach. Obecnie Google posiada niemal 90% udziału w rynku wyszukiwarek oraz prawie 95% na urządzeniach mobilnych.
Google zapowiedział odwołanie od orzeczenia, które postrzega jako próbę utrudnienia konsumentom dostępu do preferowanej przez nich wyszukiwarki. Proces odwoławczy może potrwać lata, a sąd jeszcze nie wyznaczył konkretnych kar, które zostaną określone dopiero po przesłuchaniu zaplanowanym na wrzesień.
Co to może zmienić
Choć wiele osób faktycznie preferuje Google w porównaniu z innymi dostępnymi obecnie alternatywami, to jeśli orzeczenie się utrzyma, może pozwolić konkurencyjnym firmom na opracowanie produktu, który będzie miał szansę na zdobycie rynku, co w przypadku konkurowania z niezagrożonymi monopolami jest mało prawdopodobne. To mogłoby oznaczać więcej dobrych opcji wyszukiwania dla użytkowników.
Profesor Fiona Scott Morton z Yale School of Management, związana w przeszłości z wydziałem antymonopolowym Departamentu Sprawiedliwości, zauważyła, że "jeśli drzwi są zamknięte, nie można zdobyć konsumentów. Teraz drzwi są otwarte dla całej branży innowatorów, którzy mają dobre pomysły, a to może prowadzić do zmian w przyszłości".
Co orzeczenie oznacza dla Google, internetu i konsumentów
Skutki tej sprawy, która została wniesiona jeszcze za administracji Trumpa, nie są jeszcze całkowicie jasne. Wiele będzie zależeć od kary wyznaczonej dla tej firmy — znaczącą dla Google, jednocześnie minimalizującą negatywne skutki dla konsumentów — co nie będzie łatwe, zauważają eksperci prawa antymonopolowego.
Jedną z najbardziej prawdopodobnych może być zmuszenie Google do zerwania umów z producentami urządzeń, na mocy których wyszukiwarka Google jest w nich domyślna. Może to jednak mieć minimalny wpływ na Google, ponieważ producenci nadal mogą sami decydować się na takie ustawienie.
Orzeczenie może również mieć znaczący wpływ na sposób, w jaki działają inne wielkie firmy technologiczne. „Sygnał jest jasny: jeśli masz dominujący produkt, musisz być bardzo ostrożny, aby zapewnić, że twoje umowy licencyjne i kontraktowe są otwarte, ponieważ ich ekskluzywność może powodować problemy” – stwierdził jeden z prawników, komentując wyrok.
Sprawa ta może też stanowić precedens w przyszłych, podobnych postępowaniach, choć na razie nie jest jasne, w jakim stopniu może wpłynąć to na już wszczęte przez administrację Bidena rozprawy przeciw firmom technologicznym, takim jak Apple, Meta (Facebook) czy Amazon.