Projekt znany jako Predicting Image Geolocations (w skrócie PIGEON) został opracowany przez trzech absolwentów Uniwersytetu Stanforda w celu identyfikacji lokalizacji w Google Street View i ujawnił jeszcze jedną zaletę sztucznej inteligencji — może ona być niezwykle skuteczna w geolokalizacji miejsc, w których robione są zdjęcia.
Jednak po obejrzeniu kilku osobistych zdjęć, których nigdy wcześniej nie widział, program w większości przypadków był w stanie dokładnie odgadnąć, gdzie zostały one zrobione.
Podobnie jak wiele innych zastosowań sztucznej inteligencji, ta nowa funkcja będzie prawdopodobnie mieczem obosiecznym: może pomóc ludziom zidentyfikować lokalizację starych zdjęć krewnych lub pozwolić biologom terenowym na szybkie badanie całych regionów pod kątem inwazyjnych gatunków roślin, to tylko kilka z wielu prawdopodobnych korzystnych zastosowań.
Można ją jednak również wykorzystać do ujawnienia informacji o osobach, którymi nigdy nie miały one zamiaru się dzielić, mówi Jay Stanley, starszy analityk ds. polityki z American Civil Liberties Union. Stanley obawia się, że podobna technologia, która jego zdaniem prawie na pewno stanie się powszechnie dostępna, może zostać wykorzystana do inwigilacji rządowej, śledzenia przedsiębiorstw, a nawet prześladowania.
„Z punktu widzenia prywatności twoja lokalizacja może stanowić bardzo wrażliwy zbiór informacji” – mówi.
Zwraca uwagę na wszystkie szczegóły
Program PIGEON wyróżnia się tym, że potrafi wychwycić wszystkie drobne wskazówki, podobnie jak człowiek, a także wiele bardziej subtelnych, takich jak niewielkie różnice w liściach, glebie i pogodzie, które dla ludzi zwykle są niezauważalne.
Jej twórcy twierdzą, że technologia ta ma wiele potencjalnych zastosowań. Może zidentyfikować drogi lub linie energetyczne wymagające naprawy, pomóc w monitorowaniu różnorodności biologicznej lub zostać wykorzystany jako narzędzie dydaktyczne. Zwykli ludzie również mogą uznać ją za przydatną. „Podoba ci się konkretne miejsce we Włoszech. Gdzie na świecie mógłbyś zobaczyć coś podobnego?”.
Jay Stanley z ACLU uważa, że pomimo pewnych niedociągnięć, program wyraźnie pokazuje potencjalną moc sztucznej inteligencji. „Fakt, że zostało to zrobione w ramach projektu studenckiego, sprawia, że zastanawiamy się, co mogłoby zrobić na przykład Google” – mówi.
W rzeczywistości Google ma już funkcję zwaną „szacowaniem lokalizacji”, która wykorzystuje sztuczną inteligencję do odgadnięcia lokalizacji zdjęcia. Obecnie korzysta jedynie z katalogu zawierającego około miliona punktów orientacyjnych, a nie z 220 miliardów zdjęć ulic zgromadzonych przez Google. Firma twierdzi, że użytkownicy mogą wyłączyć tę funkcję.
Stanley martwi się, że firmy mogą wkrótce wykorzystać sztuczną inteligencję do śledzenia naszych podróży lub że rządy mogą sprawdzać zdjęcia, aby sprawdzić, czy odwiedziłeś kraj znajdujący się na liście obserwowanych. Jego zdaniem oczywistymi zagrożeniami są także prześladowanie i molestowanie. Stanley twierdzi, że w przeszłości ludzie mogli usuwać znaczniki lokalizacji GPS ze zdjęć publikowanych w Internecie. To może już nie działać.
Absolwenci Stanforda doskonale zdają sobie sprawę z zagrożeń. Jak twierdzą, wstrzymali się z publicznym udostępnieniem pełnego modelu właśnie z powodu tych obaw.
Stanley uważa jednak, że wykorzystanie sztucznej inteligencji do geolokalizacji stanie się w przyszłości jeszcze potężniejsze. Wątpi, czy można wiele zrobić – z wyjątkiem zwracania uwagi na to, co znajduje się na zdjęciach w tle publikowanych w Internecie.