Sieć Macy's ogłosiła właśnie zamknięcie 150 sklepów, czyli prawie jedną trzecią wszystkich posiadanych w kraju. To kolejny znak postępującego upadku niegdyś wspaniałej branży wielkich sklepów detalicznych.
Można temu zjawisku przypisać wiele czynników: konkurencję ze strony dużych domów towarowych jak Walmart, przejście na zakupy w sieci oraz walkę akcjonariuszy-aktywistów o kontrolę nad zarządami firm. Kolejnym czynnikiem, być może najważniejszym, ku któremu skłania się wielu analityków branży, jest nieumiejętność lub niechęć kierownictwa tych sieci do zaktualizowania na przestrzeni wielu lat oferty tak, aby konkurować na zmieniającym się rynku.
Dodatkowo w wyniku niedawnego skoku inflacji branża detaliczna została podzielona na dwie grupy: marki takie jak Walmart, które skupiające się na niedrogich produktach, oraz marki luksusowe dla osób mających ponadprzeciętne środki finansowe - radzą sobie dobrze. Jednocześnie znikają wielkie sklepy z ofertą skierowaną do amerykańskiej klasy średniej.
Zanikający giganci
Sieci takie były kiedyś gigantami amerykańskiego handlu detalicznego. Macy's, Sears i JC Penney oferowały klientom wybór produktów i wygodę, zmieniły sposób i miejsce robienia wszelkich zakupów potrzebnych do domu- od odzieży, przez sprzęt AGD, po zabawki i elektronikę.
Sklepy te już dawno zostały wyparte przez jeszcze większych konkurentów typu Big Box, takich jak Walmart i Target, a nawet Costco, oferujących więcej, w tym artykuły spożywcze, często po niższych cenach.
Być może nawet bardziej niż konkurencja ze strony większych sklepów, zaszkodziło im przechodzenie klientów na zakupy online.
Razem z nimi padają centra handlowe
Wielkie sieci detaliczne były kotwicami centrów handlowych na przedmieściach. To wokół nich gromadzili się mniejsi detaliści, tworząc ogromne powierzchnie handlowe z restauracjami i rozrywką. Upadek tych sklepów stał się gwoździem do trumny dla szybko pustoszejących pasaży handlowych.
W obliczu tych wszystkich trendów ogłoszenie przez Macy's, że planuje zamknąć około 150, czyli 30% pozostałych lokalizacji sklepów, nie jest wielkim zaskoczeniem. To nie pierwsza i na pewno nie ostatnia informacja tego typu w branży.
Statystyki pokazują, że udział dużych sklepów detalicznych w całkowitej sprzedaży w USA spadł z 14,1% w 1993 r. do zaledwie 9,8% w 2003 roku i do 5,7% w 2013 r. W ubiegłym roku było to zaledwie 2,6%.
„Dalszy spadek jest nieunikniony. Nie sądzę jednak, że ich wyginięcie jest nieuniknione” – stwierdza Neil Saunders, analityk z Global Data.
Pandemia dołożyła cegiełkę
Wśród przeszkód, przed którymi stanęła branża, znalazła się pandemia, kiedy zamknięto centra handlowe, ale wolnostojący konkurenci, jak Walmart, pozostali otwarci, oferując artykuły spożywcze. Dzięki temu uzyskali dostęp do klientów, których być może nie mieli wcześniej. Dodatkowo jednym z problemów, które utrzymywały się po pandemii, była większa dostępność opcji odbioru przy krawężniku, z której wielu kupujących zaczęło korzystać podczas pandemii w Walmart lub Target, a która nie była dostępna w wielu centrach handlowych.
Ponadto zmiana pracy biurowej na zdalną przez przynajmniej część tygodnia, jeśli nie całkowicie, zmniejszyła popyt na odzież, stanowiącą podstawową ofertę tego typu sieci detalicznych, stwierdziła Sunny Zheng, analityk ds. badań w Coresight. Dodała, że podczas pandemii niektóre marki odzieżowe zaczęły sprzedawać produkty bezpośrednio.
Cmentarzysko sklepów detalicznych pełne jest niegdyś głośnych i dumnych marek, od ekskluzywnej sieci domów towarowych Lord & Taylor, przez RadioShack, Toys „R” Us po Payless Shoes, z których wszystkie zostały zmuszone do zamknięcia.
Będą kolejne - zapowiadają analitycy rynku. Przewidują jednocześnie, że nie wszystkie sieci upadną. Niektóre dostosują się i zmienią, osiągając ponownie sukces. Będzie ich jednak niewiele - dodają.
rj
