Powybijane zęby, uraz barku i biodra, pokiereszowana twarz – to obrażenia, jakich doznał rowerzysta, który wpadł w wyrwę na jednej z chicagowskich ulic na Lincoln Square. Pozwał miasto, ale precedensową sprawę przegrał, bo dziura to problem dla samochodów, a nie rowerów. Sprawa definitywnie zakończyła się po czterech latach.
Precedens
Clark Alave – bo o nim mowa, złożył skargę przeciwko miastu w 2019 roku po rzekomym uderzeniu w dziurę o głębokości 5 cali w pobliżu Western i Leland na Lincoln Square. Oskarżył miasto i podległe mu służby drogowe o zaniedbanie, twierdząc, że jezdnia nie była utrzymana w należytym stanie. Pozew został oddalony przez sąd okręgowy powiatu Cook w lipcu 2021 r., a sąd apelacyjny później uchylił tę decyzję i podtrzymał pozew. Stanowy Sąd Najwyższy orzekł, że miasto Chicago nie ponosi odpowiedzialności za wypadki rowerzystów, którzy wpadli w dziury na drogach nieprzeznaczonych dla rowerów. W opinii wydanej 14 grudnia sędziowie stwierdził, że rowerzyści są jedynie "dozwolonymi" użytkownikami drogi, a nie "zamierzonymi" użytkownikami, chyba że istnieje specjalne oznakowanie lub ścieżki rowerowe. A ponieważ w miejscu, w którym Clark Alave uderzył w dziurę, nie było takiego oznakowania, miasto nie ponosi odpowiedzialności.
Cykliści grzmią – to skandal
Aktywista - Dave Simmons, dyrektor wykonawczy Ride Illinois powiedział w wywiadzie dla Capitol News Illinois, że jest "sfrustrowany" orzeczeniem sądu.
"Powinna istnieć pewna odpowiedzialność. Fakt, że rowery są dozwolonymi - a nie zamierzonymi użytkownikami - drogi, po prostu niweczy nasze wysiłki, by upowszechniać jazdę na rowerze" - powiedział Simmons cytowany przez amerykańskie media.
Dziurawy problem głównie wiosną
Marzec i kwiecień to miesiące, w których dziur jest najwięcej, bo asfalt i beton pękają w wyniku różnic temperatur. Do tego dochodzi fakt, że drogowcy w okresie zimowym ubytki wypełniają metodą tymczasową, a właściwe wypełnienie następuje dopiero wtedy, gdy w nocy nie ma przymrozków. Cykliści, jak widać, mają problem, a wygranymi teoretycznie są kierowcy samochodów. Osoby, które uszkodzą w ten sposób swój samochód przynajmniej teoretycznie mogą domagać się od miejskich władz odszkodowania. Jak wynika z danych operatora numeru alarmowego 311 – w Chicago tylko do połowy roku zgłoszono ponad 17 tys. dziur, z czego ponad 15 tys. na ulicach i kolejne prawie 2 tys. w alejkach. Niechlubnym rekordzistą jest dzielnica West Town, gdzie liczba zgłoszonych ubytków każdego roku przekracza pół tysiąca. Chicagowski Departament Transportu informuje, że mieszkańcy mogą samodzielnie zgłaszać takie uszkodzenia pod numerem 311. Drogowcy mają je uzupełniać na bieżąco.
fk